Forum Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego Strona Główna Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego
i innych zwolenników WOLNOŚCI
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Adam Fularz i jego polityczne zaistnienie liberalizmu / UPR

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego Strona Główna -> Ideologia, religia, światopogląd
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
G
Gość






PostWysłany: Nie 18:54, 23 Lis 2008    Temat postu: Adam Fularz i jego polityczne zaistnienie liberalizmu / UPR

[link widoczny dla zalogowanych] napisał:

Propozycja politycznego zaistnienia liberalizmu w Polsce

2008-10-22 13:35

Od dawna nurtuje mnie, czy możliwa jest współpraca soc-liberałów z liberałami konserwatywnymi skupionymi wokół takich portali jak WiK czy Korespondent, czy grup takich jak UPR.

Chciałbym, aby powstała liberalna platforma wyborcza, skupiająca i kon-liberałów, i soc-liberałów. Można, jak sądzę, współpracować po to, by zaistnieć ze wspólnymi (mam nadzieję) poglądami gospodarczymi i zademonstrować jednocześnie dwa różne spojrzenia na problem praw człowieka do samostanowienia. Do wyborców zaś należeć będzie decyzja, którą opcję - liberalną światopoglądowo, czy konserwatywną światopoglądowo, wybiorą.

Podstawą zaistnienia politycznego jest stworzenie formacji wystarczająco silnej do zebrania podpisów, stworzenia spójnego programu, bombardowania mediów stanowiskami i skutecznej obrony swoich interesów w kampanii, w której media faworyzują najsilniejsze ugrupowania. Sądzę, że nie jest trudne stworzenie koalicji, która będzie dawała wyborcom możliwość oddania głosu czy to na liberałów, czy to na kon-liberałów. Obiecamy zwiniecie granic państwa, przeoranie i odchudzenie administracji, uproszczenie przepisów.

Potencjalne tematy sporne w dziedzinie gospodarki to problemy monopoli naturalnych i ich regulacji. Sądzę że kon-liberałowie mogą być przeciwko jakiejkolwiek interwencji, ordoliberałowie zaś taką interwencję zakładają. Dzielą nas problemy kosztów zewnętrznych, a więc tego, kto zapłaci za hałas samochodów na ulicach albo zatruwanie rzeki. Ordoliberałowie są bliżsi założeń podatku Pigou, a więc nałożenia przez rząd podatku na zanieczyszczającego, kon-liberałowie uznają za bardziej przekonywający theorem Coase’, głoszący że zatruwani sami wystąpią o odszkodowanie, np. zwrócą się do sądu z pozwem zbiorowym przeciwko trucicielowi i wówczas na rynku problem sam się rozwiąże. Pomijają jednak koszty takiej transacji, często wyższe niż korzyści z niej płynące dla szarego obywatela. Obie grupy dzieli także problem infant industries (czyli przemysłów rozwijających się, chodzi o przejmowanie ryzyka przez państwo w dziedzinie innowacji) i tym podobne zagadnienia.

Sądzę że kon-liberałowie będą chcieli znacznie subsydiować rozbudowę sieci dróg, soc- liberałowie wesprą transport zbiorowy. Na wypchnięcie sektora transportu na wolny rynek kon-liberałowie raczej nie pójdą - kierowcy jęknęliby z przerażenia gdyby przyszło im zapłacić realne koszty utrzymania 253 tys. km dróg (same roczne koszty kapitału zużytego do budowy dróg to wg moich obliczeń 11 tys. zł na każdy samochód osobowy, a roczne koszty odtworzeniowe - 10,5 tys. zł na każdy samochód osobowy!).

W dziedzinie społecznej, jak wspomniałem, winniśmy zaprezentować dwa bloki, dwie różne polityczne marki. Kon-liberałowie - swoją, soc-liberałowie odmienną. Tworzenie takiego bloku winno się zacząć od serii spotkań, rozmów, najpierw w mniejszych gronach, a następnie powinniśmy próbować spotkać się wspólnie. Tocząc rozmowy, należy szanować naszą wzajemną odmienność w kwestiach społecznych. Odrębności w tej dziedzinie należy przekazać w wyraźny sposób wyborcom, komunikując wprost iż jest to porozumienie wyborcze dwóch grup liberałów o wspólnych poglądach gospodarczych, ale różnych wizjach praw jednostki.

Mam za sobą dekadę doświadczeń w gospodarce. Wizja liberalnej ekonomii, jaką pamiętam z młodzieńczej fascynacji Unią Polityki Realnej, wydaje mi się dziś zbyt uproszczona, zbyt populistyczna, by zdobyć zaufanie wyborców. Praktyka pokazuje asymetrię informacji (por. prace G. Akerlofa), egzystencję barier wejścia i wyjścia z rynku (koszty utopione), dominację efektów zewnętrznych których internalizacja nie zachodzi sama z siebie. Ale też widzę niezwykłą szansę zaistnienia ugrupowania które poskromi okupację polski przez biurokratów nieudolnie klecących przepisy kompletnie paraliżujące gospodarkę. To, czy uda się nam stworzyć liberalną alternatywę na polskiej scenie politycznej, zależy od was: czytelników i obywateli.


Myślałem, że to kryptoreklama Forum Liberalnego, ale autor jest członkiem Zielonych 2004 Cool


Ostatnio zmieniony przez G dnia Nie 21:23, 23 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Turin




Dołączył: 12 Kwi 2007
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 64 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z frontu walki o wolność. Kraków/Strzyżów

PostWysłany: Nie 20:19, 23 Lis 2008    Temat postu:

Cytat:
kon-liberałowie będą chcieli znacznie subsydiować rozbudowę sieci dróg

Que?!?

Cytat:
kierowcy jęknęliby z przerażenia gdyby przyszło im zapłacić realne koszty utrzymania 253 tys. km dróg

Że niby teraz ich nie pokrywamy?

Cytat:
Wizja liberalnej ekonomii, jaką pamiętam z młodzieńczej fascynacji Unią Polityki Realnej, wydaje mi się dziś zbyt uproszczona, zbyt populistyczna
Laughing

Mógłby ktoś zarejestrowany na owym portalu strzelić temu panu w oczy kilkoma pytaniami? I przy okazji zapytać go, czy wie, czym jest Liberalizm Klasyczny i Libertarianizm, tłumacząc przy okazji, że kwestia takiego czy owakiego światopoglądu na sprawy osobiste ma dla nas mimo wszystko nikłe znaczenie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
G
Gość






PostWysłany: Nie 21:20, 23 Lis 2008    Temat postu:

Haha, no nie mogę, to jest jeszcze lepsze (nie będę chyba zakładał nowego tematu z kolejnym artykułem tego pana Cool):

[link widoczny dla zalogowanych] napisał:

Unia Polityki Realnej - polityka jako hobby?

UPR była partią, na którą oddałem głos w pierwszych wyborach w moim życiu. Dziś wiem, że zagłosowałem na partię, której były lider, Janusz Korwin-Mikke, miał na celu nie tyle karierę polityczną, ile wywołanie publicznej dyskusji albo oburzenia.

Ryszard Skarzyński w eseju "Czy liberalizm w Polsce był w ogóle możliwy" już 16 lat temu pisał o Unii Polityki Realnej, że porusza się ona w obszarach mających mało wspólnego z rzeczywistością, forsując to co nierealne, 'jakby jej członkowie sami chcieli dworować z nazwy swojej partii'.

Te słowa wciąż są nader trafne. Wszystkie propozycje Korwina-Mikkego były niemożliwą do zrealizowania abstrakcją. Zabrakło realpolitik. Zabrakło faktów, połączenia z realnością, z praktyką gospodarczą, z dorobkiem współczesnej ekonomii, która jakoś dziwnie rzadko daje poparcie dla rzekomo 'pro-gospodarczych' poglądów Mikkego na temat czy to infrastruktury, czy to optymalnej roli państwa w gospodarce. Oto kilka jego kontrowersyjnych wypowiedzi:

"Jesteśmy krajem znacznie bardziej faszystowskim, niż Niemcy hitlerowskie. Z całą pewnością. Obiektywnie - z całą pewnością. Za Hitlera, wolno mi było jeździć samochodem bez pasów."
"Alternatywą dla demokracji jest normalność."
"Celem ruchu drogowego nie jest bezpieczeństwo, tylko szybkość."
"Demokracja to ustrój, w którym rządzi durnota - przecież wiadomo, że głupich jest więcej niż mądrych."
"Dyktator sam się wyłania i jeśli jest dobry, to zakłada dynastię, a jeśli jest zły, to kończy jak Hitler, czy Stalin. Selekcja naturalna! W d***kracji selekcja jest niemożliwa."
"Jeszcze kiedyś powiesimy ostatniego d***kratę na kiszkach ostatniego socjalisty!"
"Pańską deklaracją Praw Człowieka to ja się podcieram co drugi dzień!"
"Republiki to jest 0,5 procenta ludzkości. To jest rzadki wyprysk na zdrowym ciele społeczeństwa. Tylko dzisiaj jest przypadkiem dużo republik. To jest tak, jak na statku. Albo lepszy przykład: samolot. Leci Pan samolotem, jest tam 100 osób, czy 200 osób samolotem leci. Nagle ktoś proponuje wprowadzenie demokracji, że pilot będzie skręcał w lewo, w prawo, orczyk do siebie, w zależności od tego, jak ludzie podniosą rękę. Pan by się zgodził na demokrację na pokładzie samolotu? Ja czy Pan, po dwóch tygodniach szkolenia, moglibyśmy od biedy prowadzić samolot, natomiast prowadzenie państwa, jest rzeczą o wiele bardziej skomplikowaną. Dlaczego ludzie godzą się na demokrację w państwie, a nie godzą się na demokrację w samolocie?"


Pan Korwin-Mikke jest autorem wypowiedzi także bardziej rozsądnych. Jednakże dziwi jego wrogość do demokracji. Teoretycznie ten system nie prowadzi do degeneracji, jeśli wyborcy podejmują decyzje mając do dyspozycji odpowiedni zasób informacji. To, że polska demokracja jest nią tylko z pozoru, z powodu braku obiektywnych mediów informujących uczciwie wyborców o programach każdej z partii, to rzecz, której ów zwolennik dyktatury nie dostrzega. W innych krajach demokracje mają się sporo lepiej.

UPR jako partia głosiła coś co nazwałbym skrajnym konserwatyzmem z wolnorynkową refleksją, nie mającym nic wspólnego z liberalizmem poza wybiórczymi reminiscencjami wolnorynkowego podejścia akurat tylko w tych sektorach, w których mu się żywnie podoba. Janusz Korwin-Mikke i jego ideologia polityczna okazała się dla mnie być skrajnym konserwatyzmem, bezrefleksyjnie zapatrzonym w amerykański pierwowzór będący raczej crony capitalismem - kapitalizmem kliki znajomych, w dodatku przesyconym etatyzmem, niż jakimś wzorem gospodarczym godnym naśladowania.

Jego wolnorynkowość jest wyrywkowa, on jej nie dopuszcza np. w transporcie (jak wówczas wyglądałyby przecież mocno dotowane amerykańskie autostrady, których jest piewcą)? Janusz Korwin-Mikke zaczął tracić moje poparcie gdy np. usłyszałem o jego propozycji zaasfaltowania torów kolejowych i przeznaczenia ich na drogi (wszak mimo problemów kolei główne linie z reguły są bardzo dochodowe). Tego typu propozycje w Europie Zachodniej padały z ust osób, które polityki nie traktowały serio. Tak też jest z Korwinem-Mikke. On zdaje się traktować politykę jako hobby, i tak też jest odbierany przez elektorat.

Jego podejście jest sprzeczne z dorobkiem szkoły ekonomii neoklasycznej, na którą wyrywkowo się powołuje. Pasuje ono pod szkołę austriacką, nie uznawaną za mainstream z powodu także uznania za słuszne argumentów krytyków tego bardzo 'upraszczającego' sprawę podejścia. W jego wyrywkowej ekonomii nie istnieją monopole naturalne, nie ma zawodności rynku (market failures), nikt nie słyszał o zmiennych korzyściach skali. Ekonomia JKM jest bardzo prosta, pachnie szkołą austriacką, która obawiam się, że w dużej mierze poległa w zderzeniu z argumentami jej krytyków. Czy jej zwolennik nie jest by ekonomicznym ignorantem?

W mojej opinii Korwin-Mikke nie wgłębił się w dziedziny, które miał zamiar reformować. Jego ideologia nie polegała na analizie np. ekonomii przemysłowej, ale na czysto doktrynalnym, ideologicznym podejściu, pozbawionym kontaktu nie tylko z rzeczywistością gospodarczą danych branż, ale nawet z uznawanymi za obecnie najwartościowsze teoriami. JKM by rodzajem politycznego pasażera na gapę, który swe teorie budował w odcięciu od rzeczywistości. On nie skończył jako liberał, bo jest tej ideologii zaprzeczeniem. On skończył jako konserwatysta, podpierający najbardziej konserwatywną ścianę spektrum politycznego. Jego poglądy to wręcz manifest gospodarczych konserwatystów, i z czasem coraz bardziej się radykalizował.

Czy Janusz Korwin-Mikke i jego twór pod nazwą UPR traktują politykę serio? Moim zdaniem, nie. Wystąpienia publiczne są dla nich rzadką szansą do zademonstrowania skrajnych konserwatywnych poglądów. Poglądów, które niekoniecznie są poparte wiedzą ekonomiczną. Są raczej doktryną, polegającą na ślepej wierze w dane ideologie, bez prób ich skonfrontowania w praktyce.

Wszak Korwin-Mikke i jego partia nie są jakąś kuźnią liberalnej polityki gospodarczej, nie proponują konkretnych rozwiązań, w takim stylu jak czynią to zachodnioeuropejskie partie liberalne. Oni proponują tylko ślepy kierunek o nazwie Ameryka. Wyrok na siebie Janusz Korwin-Mikke wydał w momencie porzucenia realpolitik i odpłynięcia w świat utopii. Dziś szkoda czasu, by się dłużej nad tym tematem rozwodzić.

Krótkie i niepełne to obituarium, przyznaję, ale dla Janusza Korwina-Mikkego, którego na zawsze zapamiętam jako niezbyt szkodliwego Don Kichota (tak też był przedstawiany w jednym z konserwatywnych pro-wolnorynkowych czasopism, gdzie miał swój felieton) jest ono moim zdaniem niezbędne. Janusz Korwin-Mikke ogłosił bowiem już dość dawno swoje odejście ze świata polityki. Ten niedoszły mąż stanu i twórca jednej z najbardziej konserwatywnych partii w tym kraju odejdzie dla mnie nie jako liberał, ale jako zajadły konserwatysta, propagujący staroświecki styl nieuświadomionego gospodarczo konserwatyzmu.

Nie jestem konserwatystą, moje serce na zawsze bije gdzie indziej - w świecie wolności jednostki, jej prawa do decydowania o sobie samej, jednakże to właśnie Korwina-Mikkego zakwalifikowałbym do szufladki przeciwników liberalizmu. Odmawiam mu prawa do miana liberała. On nim nigdy nie był, jego ideologia to wykluczała. Jako polityk był bezkompromisowym konserwatystą, w stylu tych tak zapatrzonych w Amerykę brytyjskich Tories. Mimo naiwnej wizji gospodarki, jest bez wątpienia najbardziej kosmopolitycznym i prowolnorynkowym spośród polskich konserwatystów, częściej zafascynowanych narodowym socjalizmem i polonocentryzmem.

Jego spuścizna niestety chyba zbyt długo nie przetrwa. Już dziś Stanisław Wojtera oraz kilku jego współpracowników, którzy tworzyli dawny trzon UPR, jest członkami PiS-u. Sam UPR w wyborach samorządowych nie miał rozterek nad zawarciem lokalnych sojuszy z ultrakatolikami z LPR, będącymi raczej zaprzeczeniem idei liberalizmu. Startował także ze wspólnej listy z tą partią w wyborach w 2007 roku. UPR dziś ma wiele świetnych idei i postulatów liberalnych dla gospodarki i wolności obywatelskich, ale też jest bardzo skrajny w kwestiach obyczajowych. Jest to wciąż partia, która nie wyrobiła sobie innych liderów, i nie zaczęła rozgraniczać opinii i poglądów prywatnych od deklaracji politycznych. UPR to wciąż polityka raczej jako hobby.


Oczywiście ma trochę racji, ale cała reszta tekstu to..
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aregirs
Gość






PostWysłany: Pon 10:50, 24 Lis 2008    Temat postu:

JKM jest kimś pomiędzy wolnorynkowym konserwatystą a konserwatywnym liberałem. UPR jest partią konserwatywno-liberalną. I nie jest chyba Mikke do końca zwolennikiem ASE, a na pewno nie UPR, która, niestety, w programie ma sporo... cudactw.

Natomiast większość tekstu to po prostu wyznania ko-liberała, który stał się soc-liberałem i pokazuje kolibrom język...

Edit:
Cytat:
skrajnym konserwatyzmem z wolnorynkową refleksją, nie mającym nic wspólnego z liberalizmem


Haha, można mu podesłać linki i pokazać skrajnych konserwatystów. I można mu zasugerować, że jest lewakiem z lekko swobodową refleksją, nie mającym nic wspólnego z liberalizmem (tylko wpierw trzeba się dokładnie zorientować czy na pewno jest lewakiem).


Ostatnio zmieniony przez Aregirs dnia Pon 10:52, 24 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego Strona Główna -> Ideologia, religia, światopogląd Wszystkie czasy w strefie GMT - 3.5 Godziny
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin