Autor Wiadomość
krill
PostWysłany: Wto 12:47, 23 Gru 2008    Temat postu:

Ja uwielbiam Lema a Solaris uważam za niedościgniony wzór powieści kosmicznych, tak inny od śmieciowych zachodnich pop-space oper - chociaż z tych kilka też jest interesujących; np. Diuna.
Ambioryks
PostWysłany: Nie 16:38, 21 Gru 2008    Temat postu:

Z pisarzy najbardziej lubię czytać Lema ("Cyberiada", "Dialogi", "Dzienniki Gwiazdowe") i Tolkiena ("Władca Pierścieni", "Hobbit", "Silmarillion"). A takze pojedyncze ksiażki z serii SW ("Kryształowa Gwiazda", "Cienie Imperium").
mikeon
PostWysłany: Sob 7:22, 06 Gru 2008    Temat postu:

Goodkind napisal kiedys, ze nie ma wplywu na to jak wyglada serial, ale stwierdzil rowniez, ze rzeslanie pozostanie niezmienione.
Licze na to, ze xenowosc tego serialu sprawi, ze ogladalnosc bedzie wystarczajaca, by nakrecili kolejne sezony. Dopiero bowiem "im dalej w las" tym przeslanie silniejsze. W pierwszym tomie nigdy bym nie zgadl, ze Goodkind jest fanem Rand.
Japeton
PostWysłany: Pią 9:48, 05 Gru 2008    Temat postu:

oglądałem parę odcinków Legend of the Seeker i mam raczej złe odczucia.

Adaptacja książki to nie jest na pewno, bo fabuła ma coś wspólnego z "Pierwszym Prawem Magii" tylko w odcinku premierowym (a i tak było z tym kiepsko)

No i najgorsze jest to, że serial jest POPRAWNY POLITYCZNIE. Nawet Chase jest mulatem Smile. Nic nie zostało z poglądów Goodkinda (a jest on "po naszej stronie").

Moim zdaniem nie warto oglądać. Lepiej przeczytać książki. One też nie są czymś rewelacyjnym, ale "Nadzieję Pokonanych" mimo wszystko polecam.
Gość
PostWysłany: Pią 9:15, 05 Gru 2008    Temat postu:

Herkules i Xena to stalowy kvlt.
mikeon
PostWysłany: Pią 8:26, 05 Gru 2008    Temat postu:

Nowy serial na podstawie serii Sword Of Truth:

http://www.legendoftheseeker.com/

Niestety troche zalatuje Herculesem i Xena Sad
Pan Dzikus
PostWysłany: Pią 8:19, 05 Gru 2008    Temat postu:

Nie czytałem ale Lewandowski ma prawicowe poglądy i nie lubi UE więc może warto.
Gość
PostWysłany: Sob 20:42, 22 Lis 2008    Temat postu:

Odświeżam.

Czytał ktoś sagę Lewandowskiego o kotołaku Ksinie?
Jeśli tak, to warto?
Pan Dzikus
PostWysłany: Pon 17:57, 07 Lip 2008    Temat postu: Re: Fantasy, sf & horror

Fantastyka, w szczególności SF to moje życie. Czytam ją odkąd nauczyłem się czytać. Zaczynałem od baśni i bajek, które gdy jeszcze nie potrafiłem czytać czytali mi babcia i dziadek. Zbiór "Bajarka opowiada" powinno znać każde dziecko. Miałem i wciąż mam stare i rozpadające się wydanie tej książki, które używała jeszcze moja mama i które dzięki temu, że jest takie stare było przeze mnie postrzegane jako coś niezwykle tajemniczego, którego przeszłość ginie w pomroce dziejów i dzięki temu jest niczym pomost łączący z niezwykłym światem. Bardzo mocno utkwiła mi też w pamięci "Bajka o Żelaznym Wilku" czytana przez babcię. Było tego więcej ale nie wszystko pamiętam. Pierwszą przeczytaną przeze mnie książką (chyba w drugiej klasie podstawówki) była powieść a właściwie ze względu na gabaryty mikropowieść o psach. Miałem potem taki okres, że sporo czytałem różnych książek, w których bohaterami były zwierzęta.

W czwartej klasie szkoły podstawowej przeczytałem Trylogię Sienkiewicza. W tym też czasie nałogowo czytałem powieści o Indianach, w szczególności Karola Maya. Był też Pan Samochodzik (prawie wszystko) i Tomek Wilmowski (wszystko), książki Centkiewiczów i Jamesa Olivera Curwooda. Jednocześnie gdzieś tam na obrzeżach mojej świadomości jawiła się tajemnicza nazwa science-fiction, która mnie bardzo pociągała.

Chyba pierwszą powieścią SF po jaką sięgnąłem była "Wizja lokalna" Lema (piąta lub szósta klasa). Okazała się jednak dla mnie za trudna i w niej ugrzązłem. Przeczytałem dopiero w dwa czy trzy lata później. Sięgnąłem po lżejsze pozycje. Takie jak "Planeta śmierci" Harry'ego Harrisona, "Wojna z robotami" tegoż, "Sargassowa planeta" i "Gwiezdna straż" Andre Norton, "Pięć złotych obręczy" Jacka Vance, "Opowieści o pilocie Pirxie" wiadomo kogo, "Ludzie ery atomowej" Romana Gajdy (komunistyczna propaganda), "Tak bardzo chciał być człowiekiem" Tadeusza Makowskiego, "Non Stop" Briana Aldisa, "Gwiazdy moim przeznaczeniem" Alfreda Bestera, "Ten zwariowany wszechświat" Fredric'a Brown'a (trzy ostatnie pozycje bardzo mi się podobały).

W tym też czasie zdałem sobie sprawę że istniej coś takiego jak fantasy. Pożyczyłem mianowicie "Pajęczynę utkaną z ciemności" (chyba, może to było coś innego) zachęcony poetyckością tytułu. Książka jakoś mi nie podeszła (ta niemiecka toporność prozatorska) ale był w niej esej o bohaterach heroic fantasy i w ten sposób dowiedziałem się o protoplaście i gwieździe gatunku czyli o Conanie. Pożyczyłem zbiór opowiadań Howarda a potem spragniony dalszej lektury zacząłem kupować tomy wydawane przez Amber. Ba, miałem zamiar zebrać je wszystkie a było w owych czasach wydanych już ze 30 pozycji . Na szczęście zapał szybko mi przeszedł i skończyłem ze skromnym rezultatem siedmiu książek. W sumie przeczytałem z 10-12. Najbardziej podobały mi się te napisane przez Johna Maddoxa Robertsa i Roberta Jordana (nie licząc oczywiście Howarda). Sentyment jednak pozostał i jakiś czas temu przeczytałem powtórnie posiadane przez mnie Conany i co jakiś czas mam głód na coś nowego, który trudno zaspokoić bo nie znam nikogo, kto by je posiadał a w bibliotekach też ich właściwie nie ma. Lubię jak Conan rąbie mieczem, tryska krew, członki latają naokoło a jelita walają się na ziemi. Potem był Hobbit, którym zostałem zauroczony i którym zauroczyłem dwóch kolegów z podstawówki. Jeden z nich przeczytał Władcę Pierścieni chyba już z dziesięć razy i to pomimo tego, że kupił sobie (za moją namową) w tłumaczeniu Łozińskiego (nie wiedziałem, że tłumaczenie jest inne) gdzie zamiast Frodo Bagginsa występował niejaki Frodo Bagosz. Poza tym ten koleś nic nie czyta. Z drugim kolegą, na początku którejś klasy, pytaliśmy polonistkę czy będziemy przerabiać Hobbita (był na liście lektur uzupełniających) a ona nas wykpiła i nawet nie wiedziała co to jest. Głupia baba. Jeśli chodzi o Władcę Pierścieni przeczytałem tylko "Wyprawę" (znaną obecnie pt. "Drużyna Pierścienia") i nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia jak Hobbit. Pozostałych ksiąg nie przeczytałem bo nie było ich akurat w bibliotece a gdy w jakiś czas potem znowu zabrałem się za Władcę to po powtórnym przeczytaniu "Wyprawy" mi się znudził. Zaraz po Hobbicie czytałem "Czarnoksiężnika z archipelagu" i "Grobowce Atuanu" Le Guin. Niesamowity klimat. Szczególnie w Czarnoksiężniku. Zapewne to zasługa tłumacza, którym był Barańczak. W podstawówce przeżyłem też fascynację Mitologią grecką i byłem w niej naprawdę nieźle obcykany. Przeczytałem "Mitologię" Parandowskiego i "Leksykon mitologii". Spisałem w punktach całą biografię Heraklesa (mam tę kartkę do dzisiaj) i chciałem nawet spisać całą mitologiczną historię ale bez powodzenia bo wiele rzeczy nie trzymało się tam kupy.

W szkole średniej czytałem właściwie tylko SF (lektur starałem się unikać). Miałem kolegę w klasie, który był fanem horroru (sci-fi i fantasy też lubił) ale mnie jakoś horror nie wciągnął. Wolę SF. Lubię także fantasy ale uważam, że jest to literatura mniej wymagająca zarówno od czytelnika jak i pisarza. Aby napisać dobre SF trzeba wiedzieć o wiele więcej i budować świat w znacznie bardziej przemyślany sposób. Dlatego bardziej cenię naukową fikcję (swoją drogą ciekawe, dlaczego science fiction przetłumaczono jak fantastyka naukowa). Za najlepszego pisarza SF i najlepszego pisarza w ogóle uważam Stanisława Lema. To był prawdziwy geniusz. Bardzo cenię również Janusza Zajdla, Adama Wiśniewskiego-Snerga choć nie napisał wiele, Neala Stephensona, Orsona Scott Carda i wielu innych.

Najlepsze z przeczytanych przeze mnie książek sci-fi, które mogę polecić z czystym sumieniem każdemu to:

Brian Aldiss

Non stop
Cieplarnia

Alfred Bester
Nawet Lemowi się podobała. Czytałem z pięć razy.

Gwiazdy moim przeznaczeniem

Ray Bradbury

451 stopni Fahrenheita

John Brosnan
Lekkie i humorystyczne.

Inwazja Opoponaksów

Fredric Brown
Lekkie i humorystyczne.

Ten zwariowany wszechświat

Orson Scott Card

Gra Endera
Mówca umarłych
Ksenocyd

Philip Kindred Dick

Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?
Słoneczna loteria

Marek S. Huberath
Głębokie i wzruszające.

Gniazdo światów

Daniel Keyes

Kwiaty dla Algernona

Stanisław Lem
Wszystko co napisał było co najmniej dobre ale najbardziej podobały mi się:

Kongres futurologiczny
Eden
Wizja lokalna
Powrót z gwiazd
Dzienniki gwiazdowe
Opowieści o pilocie Pirxie
Niezwyciężony

Siergiej Łukianienko
Lekkie, wciągające i pełne akcji. Facet ponoć pisze bardzo równe powieści i inne też są na pewno fajne.

Labirynt odbić
Fałszywe lustra

George R. R. Martin

Piaseczniki

Mike Resnick

Kirinyaga

Robert Sheckley
Lekkie i humorystyczne.

Bilet na Tranai
Planeta zła

Robert Silverberg
Powieść psychologiczna.

Umierając żyjemy

Neal Stephenson
Pomysłowe i wielowątkowe hard SF ze świetną fabułą i szybką akcją. Interesujące szczególnie dla anarchokapitalistów.

Zamieć
Diamentowy wiek

Arkadij&Borys Strugaccy

Piknik na skraju drogi
Trudno być bogiem
Ślimak na zboczu

Kate Wilhelm

Gdzie dawniej śpiewał ptak

Walter Jon Williams

Aristoi

Adam Wiśniewski-Snerg

Robot
Według łotra

Gene Wolfe

Księga Nowego Słońca
Śmierć Doktora Wyspy

Marcin Wolski (facet lubi Korwina i nie boi się do tego przyznawać w mediach)

Bogowie jak ludzie

John Wyndham

Poczwarki
Dzień tryfidów

Janusz Zajdel

Paradyzja
Cylinder van Troffa
Limes inferior

Roger Zelazny

Pan Światła
Umrzeć w Italbarze
Dziś wybieramy twarze

Rafał Ziemkiewicz

Czerwone dywany, odmierzony krok



Jest też parę fajnych książek nie-SF, które jednak czyta się tak jakby były SF.

Iain M. Banks

Fabryka os

William Golding

Władca much

Connie Willis

Przewodnik stada


Najgorsze książki SF jakie czytałem to:

Brian Wilson Aldiss
Krążenie krwi
Kryptozoik

Philip K. Dick
Valis

Alan Dean Foster
Obcy - 8 pasażer Nostromo

Molly Gloss
Światło dnia

Rebecca Ore
Zabawki Gai

Olaf Stapledon
Dziwny John: Historia pół żartem, pół serio

Bruce Sterling
Święty płomień

Robert Silverberg
Księga czaszek

Anne McCaffrey
Planeta dinozaurów

Andre Norton
Gwiezdna straż


Jeśli chodzi o fantasy, to większość przeczytanych przeze mnie książek to zwykłe czytadła.

Dzieciom można polecić "Opowieści z Narnii". Żałuję, że nie czytałem ich będąc dzieckiem, bo wiem, że bardzo by mi się spodobały. W każdym razie będąc dzieckiem oglądałem brytyjski serial na podstawie "Opowieści z Narnii" i bardzo mi się podobał.

Oczywiście świetny jest też "Hobbit", nie tylko dla dzieci. Przeczytałem go kilkukrotnie. Niesamowity bajkowo-baśniowo-swojski klimat.

"Ziemiomorze" Le Guin ma klimat i jest dosyć ambitne ale niewiele się tam dzieje.

"Czarna Kompania" Glena Cooka - cechą charakterystyczną jest bohater zbiorowy, czyli tytułowa Czarna Kompania. Oddział najemników walczący dla szmalu. Najlepszy był drugi tom pt. "Cień w ukryciu". Wadą tego cyklu jest kiepski świat, brak mapki i niedbałość autora powodująca, że czasem dostajemy porządnego kopa i wracamy do rzeczywistości. Trudno nie wrócić, jeśli Cook pisze, że ktoś usiadł po turecku podczas gdy w uniwersum Czarnej Kompanii nie ma żadnej Turcji ani Turków.

"Siódmy miecz" Dave'a Duncana - ciekawy świat, interesujący kodeks szermierzy i różne perypetie, które z niego wynikają. Warto przeczytać dla rozrywki.

"Na zachód od Edenu" Harry'ego Harrisona - To właściwie nie fantasy tylko SF (alternatywna prahistoria) ale czyta się jak fantasy. Bardzo dobry pomysł na świat. Czyta się to szybko i lekko. Na podstawie tych trzech książek mogłaby powstać świetna i widowiskowa trylogia filmowa.

Cykl "Mordimer" Piekary to coś dla ludzi o mocnych nerwach. Madderdin to najbardziej antypatyczny bohater z jakim się spotkałem. Zaletą cyklu jest świetny, oryginalny pomysł na świat. Wadą opowiadań jest to, że w każdym Piekara się powtarza i stale pisze, że szef Inkwizycji ma podagrę, że ludzie są torturowani dla ich własnego dobra itp. Jest to bardzo wkurzające.

"Achaja" Ziemiańskiego ma to do siebie, że jest niedopracowana i każdy kolejny tom jest gorszy od poprzedniego. Achaję zaś przestałem lubić pod koniec pierwszego tomu. Pewne aspekty "Achai" są świetne a inne do kitu. Książka jest nierówna i wydaje się, że nie tak miała się pierwotnie skończyć a autor znużył się pisaniem i ukończył wcześniej.

Ostatnią przeczytaną przeze mnie powieścią fantasy jest "Na ostrzu noża" Mirosława Žambocha. Dobrze oddane postacie, dopracowana fabuła, nieco westernowy klimat. Nie chodzi w niej o uratowanie świata jak to często ma miejsce w fantasy. Warto przeczytać.

Czytałem też kiedyś "Ostatnie życzenie" Sapkowskiego i przeczytałbym całą sagę gdyby nie to, że brat zgubił "Miecz przeznaczenia". Sapkowski pisze nieźle, ma fajny, potoczysty styl ale jest jednak przereklamowany. Spodziewałem się czegoś lepszego. Mimo wszystko kiedyś przeczytam resztę.

Dzisiaj lub jutro prawdopodobnie zacznę czytać "Narrenturm".

Pratchetta każdy zna więc nie ma sensu o nim pisać. Humorystyczną fantasy pisze też John Morresy. Czytałem tylko "Głos dla Księżniczki" i parę opowiadań ale kiedyś w przyszłości przeczytam resztę książek o Kedrigernie.

O Andrzeju Pilipiuku też każdy na tym forum wie co wiedzieć powinien. Pilipiuka czyta się szybko i osobom o prawicowych poglądach sprawia dużo frajdy.

Warto czytać jeszcze opowiadania o "Wielkim Guslarze" Kiryła Bułyczowa. Bardzo zabawne i inteligentne.

Najgorszym fantasy jaki czytałem (i przeczytałem nadludzkim wysiłkiem woli) jest cykl "Elenium" Davida Eddingsa. Nie tykajcie tego nawet dwumetrowym kijem.


Wszystkim fanom fantastyki polecam świetną audycję o literaturze fantastycznej – Tam i z powrotem. Prowadzący doskonale zna się na fantastyce, jest jej fanem, zadaje sensowne pytania w wywiadach, ciekawie mówi, ma przyjemny głos i doskonałą dykcję i jest niezwykle wyważony. Do dzisiaj nie wiem jakie ma poglądy, socjalistyczne czy kapitalistyczne. Ale nawet jeśli socjalistyczne to to nie przeszkadza, bo jak napisałem, jest wyważony.
Gość
PostWysłany: Wto 5:33, 24 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Analogiczne rasy są również w Faerunie.

Wiesz, faktycznie kojarzę jakieś wróżki, czy coś. Ajak nie mogę sobie przypomnieć. Ale to chyba z "Greyhawku". Wszelkie podobieństwa z Wietrzniakami kończą się przy posiadaniu skrzydeł. <;
Gość
PostWysłany: Wto 5:02, 24 Cze 2008    Temat postu:

Analogiczne rasy są również w Faerunie. Co do reszty ustosunkuję się później, bo póki co czasu niewiele.

Pzdr.
Gość
PostWysłany: Wto 2:53, 24 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Ja za kontrprzykład dam bardzo dobrze napisane "Invisible blade", "Assassin" czy choćby "Shadow Dancer".

No okej, ale czy te klasy wprowadzają coś naprawdę oryginalnego, taki świeży powiew? Cały czas wydają mi się być w miarę pospolite.
Spójrz może na rasy (nawet nie dodatkowe) w EarthDawnie : Wietrzniaki - mierzące niecałe pół metra ludziki ze skrzydełkami, przywodzące na myśl "Piotrusia Pana", a będące przecież reminiscencją "prawdziwych" (czyli pre-tolkienowskich, żyjących w legendach mieszkańców zachodniej Europy) elfów; ważące prawie pół tony, Obsydiany, zrodzone z Ziemi, która dała im niezwykłą siłę i wytrzymałość; T'skrangi - człekokształtne egzotyczne gady o długim, zwinnym ogonie. Jednym słowem - klasyka i nowe pomysły połączone razem w jedną całość.
Cytat:
tym, że W Dnd są pomocne szablony pomagające odpowiednio wyważyć własną klasę. Każda się składa z cegiełek jak rzuty obronne, kości wytrzymałości itd.

O szablonach jeszcze nie słyszałem... Po ile sztuka? <;
Cytat:
W Neuroshimie musisz mieć kierowcę, lekarza, gościa od broni itd. Jak każdemu rozłożysz cechy i umiejętności po 1, to po prostu nie sposób przeżyć. Dodatkowo w 1,5 postać bez zręczności to martwe ciało.

Chyba dotknęliśmy właśnie sedna problemu. Ja nie gram po to, żeby móc "przechodzić" etapy. Staram się przede wszystkim wczuć w klimat gry, poczuć się chemikiem, kierowcą, być jak prawdziwy człowiek w niemożliwej sytuacji, wtedy gra według mnie nabiera swojej pitu-pitaśności i uruchamia kolejne koła zębate, które coraz bardziej wciągają w wir wydarzeń.
Cytat:
Ba, są tak fajnie napisane, że się je po prostu czytało wieczorem przed snem

Trv. <;
Cytat:
A ta mechanika... karty postaci... umiejętności, punkty życia, atuty... wszystko z Dnd. Jest po prostu najlepsze, z czym mieliśmy do czynienia. A troszkę już tego było.

Do szybkiego rozliczania przy story-tellingu najlepiej sprawdza się mechanika (kolejny raz) z Earthdawna. Nie chodzi tu nawet o prostotę, czy ki gówno, ale w przeciwieństwie do wielu innych systemów fantasy rozwój bohatera gracza nie jest rzeczą czysto abstrakcyjną, np. tworzenie magicznego przedmiotu wymaga nadania mu Imienia (teoria działania magii opiera się na pojęciu wzorców, a nadawanie Imion posiada wielką moc w świecie), albo Gracz ma prawo użyć np. w świecie gry sformułowania "Jestem Czarodziejem piątego kręgu" (krąg to odpowiednik poziomu zaawansowania postaci).
Trikster
PostWysłany: Pon 17:32, 23 Cze 2008    Temat postu:

No, w najbliższej przyszłości raczej nie, ale może coś Ciebie przywieje do Wawy? Wink
Flanky
PostWysłany: Pon 17:18, 23 Cze 2008    Temat postu:

Lokalnie, Białystok i okolice.
Gość
PostWysłany: Pon 17:11, 23 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Czyżbyś wybierał się na wschód? Smile

A można wiedzieć o które okolice wschodu ci chodzi?
Flanky
PostWysłany: Pon 17:08, 23 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
To kiedy partyjka? Wink


Czyżbyś wybierał się na wschód? Smile
Trikster
PostWysłany: Pon 16:48, 23 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Ostro, też w to grałem, stare dzieje

To kiedy partyjka? Wink
Gość
PostWysłany: Pon 16:27, 23 Cze 2008    Temat postu:

Dorval napisał:
W podręczniku najważniejszy jest zarys świata. Trzeba odczytać to co chcą przekazać autorzy, potem można zacząć kombinować.


Polecam zabrać się za bardzo dobrze zrobione podręczniki do drugiej edycji. I nieźle napisane "FR: Opis Świata" i sporo innych. Opis to podstawa. Po więcej szczegółów zapraszam do książek poświęconych konkretnym zagadnieniom oraz powieści.

Dorval napisał:
Klasy prestiżowe w DnD i tak nie wprowadzają żadnej oryginalności, pitu-pitaśności, dodatkowego trybika etc.


Konkret proszę. Ja za kontrprzykład dam bardzo dobrze napisane "Invisible blade", "Assassin" czy choćby "Shadow Dancer". Do tego można je dowolnie mieszać i... uwaga... dodawać własne. Byle mistrz się zgodził. No ale to można wszędzie. Z tym, że W Dnd są pomocne szablony pomagające odpowiednio wyważyć własną klasę. Każda się składa z cegiełek jak rzuty obronne, kości wytrzymałości itd. No ale taka różnorodność to chyba dla Ciebie za mało. Takie to niepitu-pitaśne.

Dorval napisał:
Wszystko się do tego sprowadza, niestety.


No niestety coś za coś. Ale chyba narzekanie, że to źle, że można kupić książkę z opisem chrząszczy Fearunu, jak się tylko interesuje tym zagadnieniem, nie będzie leżało w naturze kapitalisty. Wszak wszystko, co się sprzedaje, ma powód by istnieć.

Dorval napisał:

No i chyba o to chodzi. Gra herosem, który poradzi sobie w każdych warunkach jest raczej bezsensowna. Wolę grać chuderlawym chemikiem, który jak normalny człowiek może umrzeć z pragnienia na pustyni, czy przegrać na pięści z byle jakim wykidajłą w barze. Heros załatwi takiego w pół minuty.
Trzeba umiejętnie dobrać postać, żeby mogła wypełniać luki u kompanów, aby razem tworzyli idealny team. W DnD każdy jest "wszechstronny", przez co byt kompani traci znaczenie.


I tu Cię mam. Przed chwilą słyszałem, że w Dnd jest złodziej, woj, mag i kapłan. No i mamy dzielną drużynę. A właśnie, że kicha. Graliśmy kilka razy drużynami złożonymi np. z samych magów, paladynów, czy też ba! drwali! I mechanika pozwalała na to, żebyśmy nie stali przed drzwiami czekając aż ktoś otworzy. Graliśmy kiedyś w 3 osoby. Mistrz + o ile pamiętam, łotr i woj. System wieloklasowości i klas prestiżowych wszystko załatwił. Jakoś musieli sobie poradzić i jakoś poradzili. W Neuroshimie musisz mieć kierowcę, lekarza, gościa od broni itd. Jak każdemu rozłożysz cechy i umiejętności po 1, to po prostu nie sposób przeżyć. Dodatkowo w 1,5 postać bez zręczności to martwe ciało.


Dorval napisał:
Tutaj się zgadzam. Ale po cholerę mieć podręcznik i z niego nie korzystać? My, kiedy chcemy grać np. w Monastyr, wyciągamy z magicznej skrzyneczki podręcznik do Monastyru, jakieś wydrukowane dodatki i gramy. Czasem go nawet nie otwieramy, ale w dobrym podręczniku zawsze znajdzie się jakiś tajemnie przerzucony pomysł na sesję. I zawsze można go wykorzystać.


Bardzo długo korzystaliśmy. Ba, są tak fajnie napisane, że się je po prostu czytało wieczorem przed snem. Teraz czasem otwieramy przy awansach, żeby spojrzeć dokładnie, co jest wymagane do danego atutu. Po prostu dojrzeliśmy do tej pięknej rozgrywki, którą Anglicy zwą story-telling. Mechanika jest szczątkowa i korzystamy z niej przy niektórych walkach, lub sporach między graczami. Większość załatwiają klimatyczne opisy i starania graczy o utrzymanie atmosfery. A ta mechanika... karty postaci... umiejętności, punkty życia, atuty... wszystko z Dnd. Jest po prostu najlepsze, z czym mieliśmy do czynienia. A troszkę już tego było.
Viperek
PostWysłany: Pon 15:50, 23 Cze 2008    Temat postu:

A graliśta może w KOTOR?Very Happy Knight Of The Old Republic ;p

Chodzi o grę komputerową? To odnów temat "Gry komputerowe" Cool
~K.Z.K.G.
Flanky
PostWysłany: Pon 15:49, 23 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
A i jeszcze Magiczny Miecz był, w który grało się równie przyjemnie.


Ostro, też w to grałem, stare dzieje Smile .
Trikster
PostWysłany: Pon 15:45, 23 Cze 2008    Temat postu:

Łał, ja też grałem! Wypasiona gierka! A i jeszcze Magiczny Miecz był, w który grało się równie przyjemnie. Smile
iceberg
PostWysłany: Pon 15:36, 23 Cze 2008    Temat postu:

A ja grałem w Magię i Miecz. Very Happy
Gość
PostWysłany: Pon 15:18, 23 Cze 2008    Temat postu:

Jest, jest.
Gość
PostWysłany: Pon 13:32, 23 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Grzędowicz

Wydaje mi się czy z niego też jest wolnorynkowiec.
Gość
PostWysłany: Pon 13:31, 23 Cze 2008    Temat postu:

Kot Behemot napisał:
jeśli chodzi o Sapka, to poza problemami Ciri z dziewictwem i sceną z watą cukrową <blee> uważam że cykl wiedzmiński jest genialny

znacznie ciekawiej mi się go czytało niż Tolkiena, który był momentami zbyt patetyczny, momentami zbyt bajkowy i momentami strasznie nudny.

Bohaterowie w cyklu wiedzmińskim byli świetni, teksty krasnoludów niszczyły wszystko i wszystkich, Geralt- w opowiadaniach przedstawiony jako zimny zawodowiec był swego czasu moim idolem (potem- w sadze, zrobiła się z niego miękka klucha z dylematami życiowymi )

Regis był ok, bardzo ciekawa postać, Leo Bonhart- wybitny sk***iel, dobrze wykreowany czarny bohater, Yennefer- zimna suka, nie można było ją polubić

jedne z nielicznych książek które czytałem kilka razy

jeśli chodzi o pozostałą twórczość Sapka- po kilkudziesięciu stronach Narrenturm zasnąłem, podobnie opowiadania zawarte w zbiorze "coś się kończy coś się zaczyna" mnie nie przekonały


No ja zarówno Sapkowskiego i Tolkiena czytałem w wieku 13-14 lat i już do nich nie wróciłem. Jak pisałem wcześniej - opowiadania uszły, ale saga nie powalała. Poza tym nie lubię pisarzy zbyt ordynarnych, a Sapkowski do takich należy.
"Narrenturm" czytałem tylko początek w "Fantastyce" - wiadomo od czego się zaczęło, jak to Sapkowski Smile
Sceny z watą cukrową nie pamiętam...pamiętam za to jak Ciri dołączyła do bandytów i była molestowana przez "koleżankę" Laughing W sumie pełno tam było takich scen...Sapkowski jest niewyżyty chyba.

A romanse można przedstawiać z umiarem - niech opowiadania "Conana" (przeczytałem kilka tomów) będą tego przykładem. Też się uganiał za pannami, a wszystko podane znacznie strawniej...i z sensowniejszą fabułą.

Co do "Władcy Pierścieni" i "Koła Czasu" nadal pamiętam ogólne fabularne założenia serii, a o co chodzilo w sadze Sapka już dobrze nie pamiętam...to o czymś świadczy Razz

Osobiście uważam, że mocna pozycja Sapkowskiego w Polsce wynika TYLKO z tak słabej konkurencji...

Howard Roark napisał:
a więc zarówno Robert Ervin Howard


A, teraz sobie przypomniałem! To był właśnie autor serii o Conanie.
Gość
PostWysłany: Pon 5:39, 23 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
To samo mogę powiedzieć o Neuroshimie, L5K i w zasadzie wszystkim. I będzie to świadczyć tylko o moim guście lub jego braku

No dobra. W końcu wszystko sprowadza się do gustu. <;
Cytat:
Nie rób z Neuroshimy heroic fantasy. Z tego, co wiem bardziej doświadczonego gracza Neuroshimy powinno interesować, jak nie dać się zabić w ekstremalnie trudnych warunkach. Od ratowania świata są cukierkowe systemy jak FR. -_-'

Podałem przykład. Akurat nam nigdy nie udało się zniszczyć Molocha. <; I chyba niezbyt się chciało...
Cytat:
Mistrz gry nie potrzebuje tabelek z przykładowymi pułapkami, przedmiotami

Pisałem, że tabelki nie są konieczne. W podręczniku najważniejszy jest zarys świata. Trzeba odczytać to co chcą przekazać autorzy, potem można zacząć kombinować.
Cytat:
Słyszałeś o czymś takim jak klasy prestiżowe?

Klasy prestiżowe w DnD i tak nie wprowadzają żadnej oryginalności, pitu-pitaśności, dodatkowego trybika etc.
Cytat:
Jasne, sporo by trzeba było wydać.

Wszystko się do tego sprowadza, niestety.
Cytat:
Nie wmówisz mi, że da się to wszystko spakować w jedną książkę i wydać jako podstawkę.

Jedynemu Aphalonowi się to udało. Fakt, Neuroshima i L5K odpadły. A Dzikie Pola są po prostu skromne i dodatków autorzy nie planowali. Earthdawn też ma tych dodatków sporo... Tu się zgadzam.
Cytat:
Ale nie sposób tak rozplanować postać, żebyś sobie po prostu poradził w każdych warunkach.

No i chyba o to chodzi. Gra herosem, który poradzi sobie w każdych warunkach jest raczej bezsensowna. Wolę grać chuderlawym chemikiem, który jak normalny człowiek może umrzeć z pragnienia na pustyni, czy przegrać na pięści z byle jakim wykidajłą w barze. Heros załatwi takiego w pół minuty.
Trzeba umiejętnie dobrać postać, żeby mogła wypełniać luki u kompanów, aby razem tworzyli idealny team. W DnD każdy jest "wszechstronny", przez co byt kompani traci znaczenie.
Cytat:
Mistrz, który co 2 minuty wertuje podręcznik, żeby coś sprawdzić to żaden mistrz.

Tutaj się zgadzam. Ale po cholerę mieć podręcznik i z niego nie korzystać? My, kiedy chcemy grać np. w Monastyr, wyciągamy z magicznej skrzyneczki podręcznik do Monastyru, jakieś wydrukowane dodatki i gramy. Czasem go nawet nie otwieramy, ale w dobrym podręczniku zawsze znajdzie się jakiś tajemnie przerzucony pomysł na sesję. I zawsze można go wykorzystać.

Wszystko zależy od gustu. <;
Tyla.
Gość
PostWysłany: Nie 17:35, 22 Cze 2008    Temat postu:

Dorval napisał:
Dzięki. Ja grałem w RPG kiedy ty mówiłeś na kupę "Am, am". Że tak się wysłowię. <;

No tak. Nic mnie bardziej nie denerwuje niż "jestem starszy" jako argument na pokazanie "jestem mądrzejszy". Tak się składa, że to częsty argument części mojej czerwonej rodziny.

Dorval napisał:
No nie wiem jak Wy, ale ja zawsze byłem zafascynowany nietypowymi/starymi/oryginalnymi grami fabularnymi. DnD jest przereklamowane i typowe, stworzone przez "producentów" i "inżynierów", nie artystów i wizjonerów.

To samo mogę powiedzieć o Neuroshimie, L5K i w zasadzie wszystkim. I będzie to świadczyć tylko o moim guście lub jego braku. A skoro nie czytałeś, a tak zakładam, żadnego podręcznika/przygody z początków istnienia DND, to nie wiem, czy jesteś osobą kompetentną, by się wypowiadać. Właściwie to nie lubię postapokalipsy ani Azji. Ble.

Dorval napisał:
A FR jest słodki i w sumie nie dziwię się, że tak się ludziom podoba. Kiedyś mężczyźni byli twardzi. Woleli gwałcić, palić, chlać, mordować - teraz wolą strzelać z łuku elfem.

Strzelać z łuku do elfa, palić elfie wioski, gwałcić elfie dziewice, pić elverquista. Nie wiem, o co Ci chodzi. W FR jest miejsce na zło i wszystko zależy od drużyny.

Dorval napisał:
Doświadczeni już się nie plują ajak walnąć z maczugi, tylko rozważają komu lepiej ukraść atomówkę i zniszczyć Molocha. <;

Nie rób z Neuroshimy heroic fantasy. Z tego, co wiem bardziej doświadczonego gracza Neuroshimy powinno interesować, jak nie dać się zabić w ekstremalnie trudnych warunkach. Od ratowania świata są cukierkowe systemy jak FR. -_-'


Dorval napisał:
Podręczniki służą do stawiania zarysu świata, wprowadzania w klimat gry, układania wszelkich podstaw. Jeżeli gra się bez podręcznika wszystko zaczyna się rozlatywać. Może później, kiedy już naprawdę sporo nastuka się w jeden system można grać bez, ale po co?

Po to, że się ich nie potrzebuje. Wszystko zaczyna się rozlatywać TOBIE. Gra bez podręcznika wcale nie oznacza, że o nim nie pamiętamy. Po prostu radzimy sobie bez otwierania go. Mistrz gry nie potrzebuje tabelek z przykładowymi pułapkami, przedmiotami. Gracz wie, do czego zdolna jest jego postać i jak może ją rozwinąć. Nie potrzebuje przykładowych zastosowań umiejętności itd. Ale to jest potrzebne! Podstawy są potrzebne! Dodatkowe potwory, przedmioty, opisy bogów, pułapki, propozycje do gry dla złej drużyny to jest także potrzebne. Umila rozgrywkę, pomaga ją odświeżyć.

Dorval napisał:
BTW. Tylko DnD jest takim systemem, gdzie rasy, klasy itd. są po prostu... Zwyczajne. Spróbuj grać bez podręcznika w EarthDawna, czy Aphalona. Nie spamiętasz tych wszystkich oryginalnych, arcyciekawych ras i profesji. W DnD jest wszystko oczywiste. Krasnolud, człowiek, mag, elf, druid... Bo jest to pisane dla dzieci.

Ty chyba nie grałeś w DND. Słyszałeś o czymś takim jak klasy prestiżowe? Polecam Complite Arcana, Complite Adventurer, Complite Warrior, Sons of earth, Sons of Grumsh a także wydane po polsku Księga i Krew, Miecz i pięść, Pieśń i cisza i bodajże Synowie dziczy. Tam są setki naprawdę dobrze zrobionych klas prestiżowych, nowych podras, przedmiotów, zaklęć. Możesz zaplanować postać dowolnie! Możesz być każdym i jest to zrobione z pomysłem. Jasne, sporo by trzeba było wydać. Ale warto. Nie wmówisz mi, że da się to wszystko spakować w jedną książkę i wydać jako podstawkę.

Dorval napisał:
Dla noobków, którzy dopiero co dowiedzieli się co to znaczy "erpegie". Później, naturalnym tokiem trzeba wypływać na szersze wody. <;

Polecam więc w końcu wypłynąć a nie wypowiadać się o systemie z pozycji kogoś, kto nie ma o nim zielonego pojęcia. No ale przecież jesteś starszy, więc Ci wolno.

Dorval napisał:
Natomiast cała reszta podręcznika, czyli zarys świata, rasy etc. to jest podstawa, według mnie potrzebna i po prostu ciekawa.

No i tu trzeba odgraniczyć FR od DND. FR był podstawowym światem dla drugiej edycji. Teraz jest bodajże dużo gorszy i mniej rozbudowany Greyhawk.

Dorval napisał:
Współczuję towarzystwa. Jak będziesz kiedyś w Gdańsku, to daj znać i zobaczysz co to znaczy dobra sesja. <;
Wolę ich niż przemądrzałych ignorantów, którzy przejrzeli podręcznik i wiedzą wszystko o wszystkim.


Dorval napisał:
Chyba graliśmy w inne systemy. Podaj jakieś przykłady niedopracowania. Znam jednego z autorów Neuroshimy, więc będę mógł przekazać.

Neuroshima jest niegrywalna dla postaci wszechstronnych. Tak, możesz być kierowcą, chemikiem, czy kim tam chcesz. Ale nie sposób tak rozplanować postać, żebyś sobie po prostu poradził w każdych warunkach. Żeby dało się grać musisz mieć co najmniej pięcioosobowy team. A na pustkowiach aż się prosi o samotnych maruderów rodem z Madmaxa. Dla mnie to wystarczy. Oczywiście można dać na starcie więcej punktów, ale wtedy robi się heroic, a to wbrew założeniom systemu.


Dorval napisał:
Jeżeli średni MG zna podręczniki na pamięć, to ja idę ogolić se pachy. <;
Nie da się znać podręcznika na pamięć.

Przeegzaminuj mnie z PG lub PMP. Mistrz, który co 2 minuty wertuje podręcznik, żeby coś sprawdzić to żaden mistrz. Jasne, że na początku inaczej się nie da. Są dwie drogi. Albo uczysz się zasad (z czasem się je po prostu pamięta a świat dobrze poznaje), albo radzisz sobie bez nich (wprowadzając swoje i rozwiązując wszystko po swojemu). To drugie osiąga się po wielu latach. Potem można grać w autobusie, totalnie nieprzygotowanym. Ot "Miszczu, sesyjka? - Pewnie!".[/quote]
Gość
PostWysłany: Nie 14:42, 22 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Stwierdzam, że po prostu nie umiesz odpowiednio korzystać z tych książek. Już widzę, jak 90% sesji grzebiesz w podręcznikach, żeby znaleźć odpowiednią tabelkę. Powodzenia.

Dzięki. Ja grałem w RPG kiedy ty mówiłeś na kupę "Am, am". Że tak się wysłowię. <;
Cytat:
FR jest wielki, FR jest dopracowany, FR jest spójny

No nie wiem jak Wy, ale ja zawsze byłem zafascynowany nietypowymi/starymi/oryginalnymi grami fabularnymi. DnD jest przereklamowane i typowe, stworzone przez "producentów" i "inżynierów", nie artystów i wizjonerów. A FR jest słodki i w sumie nie dziwię się, że tak się ludziom podoba. Kiedyś mężczyźni byli twardzi. Woleli gwałcić, palić, chlać, mordować - teraz wolą strzelać z łuku elfem. Sad (2)
Cytat:
Jedyna wada to to, że NIEDOŚWIADCZONY gracz może się pluć,

Doświadczeni już się nie plują ajak walnąć z maczugi, tylko rozważają komu lepiej ukraść atomówkę i zniszczyć Molocha. <;
Cytat:
Dobry MG radzi sobie bez podręczników - używa logiki, potrafi dobrze osądzić sytuację, potrafi zachować zrównoważenie w grze.

i
Cytat:
Podręczniki to wskazówki.

Podręczniki służą do stawiania zarysu świata, wprowadzania w klimat gry, układania wszelkich podstaw. Jeżeli gra się bez podręcznika wszystko zaczyna się rozlatywać. Może później, kiedy już naprawdę sporo nastuka się w jeden system można grać bez, ale po co?
BTW. Tylko DnD jest takim systemem, gdzie rasy, klasy itd. są po prostu... Zwyczajne. Spróbuj grać bez podręcznika w EarthDawna, czy Aphalona. Nie spamiętasz tych wszystkich oryginalnych, arcyciekawych ras i profesji. W DnD jest wszystko oczywiste. Krasnolud, człowiek, mag, elf, druid... Bo jest to pisane dla dzieci. Dla noobków, którzy dopiero co dowiedzieli się co to znaczy "erpegie". Później, naturalnym tokiem trzeba wypływać na szersze wody. <;

A te wszystkie tabelki, modyfikatory, współczynniki to rzeczywiście są tylko do pomocy przy rozwiązywaniu spornych spraw. Natomiast cała reszta podręcznika, czyli zarys świata, rasy etc. to jest podstawa, według mnie potrzebna i po prostu ciekawa.

Cytat:
Raz, że klimat mnie nie powalił, to jeszcze szybko okazało się, że gracze chcieli powrotu do starego dobrego FR.

Współczuję towarzystwa. Jak będziesz kiedyś w Gdańsku, to daj znać i zobaczysz co to znaczy dobra sesja. <;
Cytat:
Mechanika tych systemów jest strasznie niedopracowana.

Chyba graliśmy w inne systemy. Podaj jakieś przykłady niedopracowania. Znam jednego z autorów Neuroshimy, więc będę mógł przekazać.

Cytat:
Średni MG radzi sobie bez podręczników - zna je na pamięć.

Jeżeli średni MG zna podręczniki na pamięć, to ja idę ogolić se pachy. <;
Nie da się znać podręcznika na pamięć. Bim - północno wschodnia część.
Gość
PostWysłany: Nie 9:25, 22 Cze 2008    Temat postu:

Cóż. Stwierdzam, że po prostu nie umiesz odpowiednio korzystać z tych książek. Już widzę, jak 90% sesji grzebiesz w podręcznikach, żeby znaleźć odpowiednią tabelkę. Powodzenia.

Co do świata... FR jest wielki, FR jest dopracowany, FR jest spójny (za wyjątkiem kilku mało znaczących szczegółów. Np jak to się stało, że państwa-miasta nie zostały podbite przez Amn). Jedyna wada to to, że NIEDOŚWIADCZONY gracz może się pluć, że On czytał książki i coś tab było inaczej. Wtedy oczywiście korzysta się z zasady "MG ma rację, zamknij się i siadaj". Cóż jeszcze? Hmm... Wrzuciłem kiedyś do FR chrześcijaństwo jako coraz bardziej popularną herezję z południa. Gracze słyszeli plotki o proroku, który twierdzi iż jest Synem Bożym itd. Pole do manewru jest więc spore. A co do schorzeń.

1) Graliśmy ostatnio sesję z losowaniem postaci. Bez kart itd. Każdy przygotował 3 jakieś ogólne zarysy np. "Stary, oderwany od rzeczywistości zielarz", "Wiecznie pijany tawerniany żeglarz mitoman" czy też "Porywczy uczeń stolarza". Potem losowanie i prawdziwe Role-Playing Game. Da się grać "nikim" i to spore wyzwanie. (Jednocześnie dużo czerpiąc z Dnd).

2) Podręczniki powinny być stworzone do gry w stylu "ani na chwilę nie zapominam o kostkach". Jest jakaś wątpliwość w danej sytuacji, masz problem w decyzji? Zaglądasz do podręcznika i tam jest wszystko konkretnie. Dobry MG radzi sobie bez podręczników - używa logiki, potrafi dobrze osądzić sytuację, potrafi zachować zrównoważenie w grze. Średni MG radzi sobie bez podręczników - zna je na pamięć. Słabego MG się zmienia. Podręczniki to wskazówki. Jak MOŻNA rozwiązać jakąś sytuację. Lepiej jak one są, niż jak ich nie ma. Nikt nikomu nie każe z nich korzystać. Poza tym dobrze, jak gracze wiedzą na czym stoją.

Dorval napisał:
To nie widziałeś na prawdę dobrych ErPeGów .
D&D przy np. L5K jest zwykłym *&%^%^. Tam liczy się honor, miecz i oddanie daimo. Świat rodem z feudalnej Japonii. Mój pierwszy RPG . =; )
Nie chce porównywać już do takich perełek jak Neuroshima . Heh, cholera, szkoda stukania w klawiature . <;

Cieszy mnie to, że masz sentyment do swojego pierwszego RPG. W Legendę 5 Kręgów grałem (jako gracz). W Neuroshimę też(również jako gracz). Raz, że klimat mnie nie powalił, to jeszcze szybko okazało się, że gracze chcieli powrotu do starego dobrego FR. Mechanika tych systemów jest strasznie niedopracowana. Często trzeba improwizować, co dla niedoświadczonych Mistrzów może być problemem. Nasz był doświadczony, więc jakoś to szło. Świat mi się nie podobał, ale to już kwestia gustu. Można grać w D&D w Japonii, tylko po co?

Dorval napisał:
Przeczytałem ok. 20 podręczników. Trochę to jest. A w dodatku w większość z nich grałem i doszedłem do wniosku, że ludzie dzielą się na, Tych co grają w D&D i Tych, co z tego wyrośli.

Przeczytałem wszystko, co wyszło po polsku do DND, dodatkowo kilka angielskich podręczników i przygód. L5K, Słowianie, Seven Seas, Kilka Wampirków... Trochę to jest. Dodatkowo grałem w Warhammera (ale bez czytania). I co? I uważam, że świat dzieli się na tych, którzy grają w jakiś system i tych, którzy już systemu nie potrzebują. Tych, którzy biorą to, co najlepszego znaleźli, lepią w całość, co nieco poprawią, dopiszą, przerobią, żeby GRACZOM dobrze się grało. IMHO Dnd to najsolidniejszy fundament.

Dorval napisał:
Ja kupiłem dwa podręczniki do D&D, za 120 coś tam zł. i stwierdziłem, że cały ich system jest zwalony. Ciekawy świat, ale nie mechanika. Poza tym, świat się znudził już po jednej sesji. Wszystko w nim jest do przewidzenia.


Ciekawy świat ale znudził się po jednej sesji. Wszystko jest do przewidzenia? Gratuluję MG. My gramy z krótkimi przerwami już 7 rok. Czasem wyskoczymy sobie do średniowiecznej Europy albo w coś autorskiego, ale FR ma to coś, co każe wrócić. Co do mechaniki... Odpowiedni jej poziom to zadanie dla mistrza gry. Jeżeli będzie Ci kazał rzucać na skakanie, czy przeskoczysz kałużę, czy sobie buty zamoczysz (Stopień Trudności 3), to powodzenia. W podręczniku taki przykład jest (może nie dokładnie), ale to dlatego, żebyś wiedział do czego sobie porównać skalę trudności. Co to znaczy 3 a co to znaczy 30. I żebyś potem nie gmerał po książkach ile mniej więcej gracz powinien wyrzucić, żeby przeskoczyć przepaść z lawą. Oczywiście możesz nie kazać rzucać i sam o tym zdecydować. Ale czy odrobinka ryzyka na sesji nie dodaje smaczku?

BTW. Jak byłem w pierwszej gimnazjum kupiłem pudełeczko startowe do dnd (okazało się, że jest zupełnie zbędne). Przez pół roku graliśmy tylko na nim. I było świetnie. Potem kupiliśmy Podręcznik Gracza. Potem rok na nim. Ale głód szczegółów był olbrzymi. Więc ględzenie, że żeby zagrać trzeba wydać 500zł na biblioteczkę książek, to... ględzenie.
Howard Roark
PostWysłany: Nie 8:59, 22 Cze 2008    Temat postu:

liczy się tylko Howard
a więc zarówno Robert Ervin Howard
jak i Howard Phillips Lovecraft!

An instinctive hatred burned up in his breast. It was the old, old feud between Aryan and Turanian, so strong that it sends the distant descendants of primitive warriors at each others' throats.

These Slavs were of the very foundations of the Aryan race-the root and the stock. They clung close to that pristine existence that Turlogh's ancestors had abandoned so many centuries ago. Somakeld's people were fundamental, strong and clean with primal life and principle. They were knit close to the tie-ribs of existence, to the raw, red realities of life.

"We white-skins have been lords of the steppes for untold ages. Hence went conquering hordes to people the world. When we were many we lashed the dark-faced people back into the Eastern deserts. Now that we are weak and few, we make them the same reply our ancestors made: `Death to you, dog-brothers!' Our fair Lord God made us the masters of all other races. If I treat with these Moslem jackals for peace, may the heart rot in my bosom!"
Gość
PostWysłany: Nie 3:25, 22 Cze 2008    Temat postu:

Kryształy Czasu jakoś uchodziły... <;
Cytat:
Najlepszy swiat ma Warhammer.

Zapewne jestem jedynym takim chorym maniakiem eRPeGów na tym forum, ale pamiętam jeszcze czasy Aphalona i ogólnej świetności polskiego RPG...
Napisze tak – Aphalon (jak inne stare, polskie systemy) jest na dzisiejsze standardy dnem i kupą zmieszaną z gównem ( =D ), jest wiele bardziej rozbudowanych systemów z kupą ( padon za powtórki ) dodatków, specjalnych kostek, lalalala . Ale na tym polega urok całego Świata Księżycowego Ostrza. Pionierstwo, ciekawa mechanika, "magiczny świat" - który niewiadomo jak poj*banym sposobem - po prostu przyciąga, sentyment , moja postac Gulpa i najbardziej urozmaicony świat . :>

A poza tym kupujesz 1 podręcznik i zaczynasz grać, taki deal powinien być zawsze. <;

Potem zaczęły wychodzić Neuroshimy, Dzikie Pola, Legendy Pięciu Kręgów i naprawdę wyglądało to nieźle... Teraz dopiero zaczyna wszystko podupadać. Sad (2) A ludzie jarają się DeDekami.

A Warhamcio to też jest w końcu system oparty na pitu-pitaśnych bajerach. BTW, powiedz co w nim jest takiego idealnego? Jak radzi sobie z tymi "ludzkimi profesjami"? Czytając podręcznik do Warhammera czułem się tak samo jak wtedy, kiedy przeglądałem podr. do DnD. Nic nowego, nic super wciągającego, stare schematy...

Jak koniecznie chcecie grać w coś związanego z heroic fantasy to polecam Earthdawna. System stary, ale jary. I naprawdę skutecznie broni się przed monotonią.

ps. Wow, nastukało mi 7 edycji... Też wam nie chcą się wysyłać posty?
mikeon
PostWysłany: Sob 14:48, 21 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Poza tym, świat się znudził już po jednej sesji. Wszystko w nim jest do przewidzenia.


moze trzeba bylo zmienic MG a nie swiat? Razz

Najlepszy swiat ma Warhammer. Nie cierpi na schorzenia FR takie jak:

1) kazdy jest albo wojownikiem, albo klerykiem, albo zlodziejem albo ... nikim. W Warhammerze nie ma wojownikow jako takich. Sa normalne ludzkie profesje.

2) Biorac pod uwage 1) ksiazki Warhammera nie sa pisane pod konkretna profesje w tak bezczelny sposob, ze czytajac je, niemal slyszy sie rzucanie kostkami by ocenic czy sie akcja udala czy nie. Takie sie ma odczucie czytajac DnD.

Oczywiscie zarowno 1) jak i 2) to kwestie gustu. Jednym sie to podoba innym nie.

Zdecydowanie tez widac, na przykladzie roznych sytemow/ksiazek, co bylo wczesniej. System, czy ksiazka. Takie Wheel of Time jest calkowicie dziewicze pod tym wzgledem - pure book. Podobnie Sword of Truth.


A tak w ogole, to najlepsze byly Krysztaly Czasu!
iceberg
PostWysłany: Sob 10:35, 21 Cze 2008    Temat postu:

mikeon napisał:

Za to w Song of Ice and Fire - tutaj nie wiadomo kto jest glownym bohaterem, a jak juz mniej wiecej wiadomo to taki delkikwent potrafi zginac zabity przypadkiem w karczmie Smile. Baaardzo inna ksiaza. Dla milosnikow intryg zamkowych.


"Pieśń Lodu i Ognia" , George R.R. Martina to w/g mnie pozycja obowiązkowa dla fanów fantasy. Gorąco polecam Very Happy
Gość
PostWysłany: Sob 10:24, 21 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:

Dnd to porządny system i nie rozumiem jak można narzekać, że twórcy zrobili dużo podręczników. "Ach ci cholerni ździercy! Wydali tyle książek, żeby fan kupił! Komercja! Po co komu książki ze statystykami potworów?! Po co komu opisy światów?! Po co przygody, skoro można samemu wymyślić?!" No wybacz. Ja tam się cieszę, że to wychodzi. Nikt Ci nie każe kupować.

To nie widziałeś na prawdę dobrych ErPeGów .
D&D przy np. L5K jest zwykłym *&%^%^. Tam liczy się honor, miecz i oddanie daimo. Świat rodem z feudalnej Japonii. Mój pierwszy RPG . =; )
Nie chce porównywać już do takich perełek jak Neuroshima . Heh, cholera, szkoda stukania w klawiature . <;

Przeczytałem ok. 20 podręczników. Trochę to jest. A w dodatku w większość z nich grałem i doszedłem do wniosku, że ludzie dzielą się na, Tych co grają w D&D i Tych, co z tego wyrośli.
Ja kupiłem dwa podręczniki do D&D, za 120 coś tam zł. i stwierdziłem, że cały ich system jest zwalony. Ciekawy świat, ale nie mechanika. Poza tym, świat się znudził już po jednej sesji. Wszystko w nim jest do przewidzenia.

Cytat:
Weź nie przyrównuj książek, które powstały na podstawie gry komputerowej do Trylogii Cormyru lub Trylogii Mrocznego Elfa. Wiem, że w FR jest więcej książek przeciętnych, ale kilka to imho arcydzieła.

Trylogia Mrocznego Elfa? <; Nie żartuj.
Gość
PostWysłany: Sob 6:58, 21 Cze 2008    Temat postu:

Weź nie przyrównuj książek, które powstały na podstawie gry komputerowej do Trylogii Cormyru lub Trylogii Mrocznego Elfa. Wiem, że w FR jest więcej książek przeciętnych, ale kilka to imho arcydzieła.

Dnd to porządny system i nie rozumiem jak można narzekać, że twórcy zrobili dużo podręczników. "Ach ci cholerni ździercy! Wydali tyle książek, żeby fan kupił! Komercja! Po co komu książki ze statystykami potworów?! Po co komu opisy światów?! Po co przygody, skoro można samemu wymyślić?!" No wybacz. Ja tam się cieszę, że to wychodzi. Nikt Ci nie każe kupować. A pomysły tam zawarte wzbogacają rozgrywkę. Inna sprawa, że mój team nabrał już doświadczenia i gramy zupełnie bez podręczników, czasem bez kostek się zdarzało. System trzeba dostosować do graczy. To, co masz w podręcznikach to wskazówki. I im ich więcej, tym lepiej.
Gość
PostWysłany: Sob 2:40, 21 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Z czystego Fantasy Sapka bije IMO jedynie Tolkien. Dorównywać może mu ewentualnie E.Haydon, ale po wycięciu przynajmniej 2/3 wątków harlequinowych z jej powieści Very Happy

Przecież Sapkowski w zasadzie nic oryginalnego, przełomowego nie wniósł. Jakby już coś na siłę porównywać z przełomowością Tolkiena to jedynie stalowe początki Conana i może Pierce Anthony. Ale to chyba też nie do końca prawdziwe heroic fantasy. A o tym IMO rozmawiamy.

Wiedźmin to taki nomadzki styl. Sam jeden, tajemniczy zabójca potworów. Zawsze można się trochę pośmiać. Very Happy

Aha i Sapkowski to na dodatek lewak. <;
Johnstone
PostWysłany: Pią 19:21, 20 Cze 2008    Temat postu:

Muszę przyznać że u mnie z czytelnictwem SF i fantasy słabo. Choć uwielbiam te gatunki, książek które przeczytałem tyle co kocina napłakała (na dodatek nie potrafię przytoczyć wielu tytułów). Gierki i filmy zrobiły swoje... Embarassed

Z fantasy najbardziej do gustu przypadły mi dzieła Pratchetta (czytuję do dziś), seria Dragonlance, twórczość z uniwersum Warhammera.
Za trylogią Tolkiena i innymi jego dziełami nie przepadam, ale szanuję ze względu na charakter pionierski w gatunku. Heroic i high fantasy generalnie gardzę (chyba że ma charakter silnie humorystyczny). Jak dla mnie, generalnie im mniej magii, heroizmu i rycerzy w lśniących zbrojach tym lepiej.

Polskich pisarzy fantasy praktycznie nie znam, czytałem tylko coś Piekary (pamiętam tylko z powodu sentymentów do tej persony, bo książki słabe) i opowiadania w "Nowej Fantastyce".

Ksiązki SF które przeczytałem i jestem w stanie sobie przypomnieć można policzyć na palcach. "Diuna" Franka Herberta - serią tą zaczytywałem się dniami i nocami za młodu, a z polskiego SF dobrze wspominam "Gniazdo Światów" Marka S. Huberatha.
Natiomiast opowiadań SF przeczytałem setki i w tym rodzaju twórczości najbardziej odpowiadają mi klimaty steampunkowe oraz całkiem absurdalne.
Turin
PostWysłany: Pią 18:32, 20 Cze 2008    Temat postu:

Sapek to przede wszystkim zupełnie inna bajka niż Mistrz Tolkien Smile Nie widzę powodu, by zrównywać go z takim, chociażby, Pilipiukiem, bo jak na swoją epokę stworzył dzieło monumentalne Smile

Z czystego Fantasy Sapka bije IMO jedynie Tolkien. Dorównywać może mu ewentualnie E.Haydon, ale po wycięciu przynajmniej 2/3 wątków harlequinowych z jej powieści Very Happy

Swoją drogą ten temat jest chyba zbyt merytoryczny jak na "bzdury" Smile
Gość
PostWysłany: Pią 17:40, 20 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
znacznie ciekawiej mi się go czytało niż Tolkiena, który był momentami zbyt patetyczny, momentami zbyt bajkowy i momentami strasznie nudny.

Tolkien pisał to 100 lat temu. Ogólny kształt/zarys dzisiejszych światów fantasy jest po prostu chamsko zgapiany od Tolkiena. To on stworzył grubych, niskich krasnoludów oraz wysokich, szpicousznych elfów. Bez jego wpływu żadne z lekka zalatujące gównem FR, Eragony itd. by nie powstały.

Ogólnie heroic fantasy to już przeżarty i przeżuty gatunek. Chyba nikt tego typu książek już nie pisze... Może jakieś generatory powieści od FR, Greyhawka i ogólnie całej DnDowskiej klakierniczej machiny. <;
cyb
PostWysłany: Pią 17:23, 20 Cze 2008    Temat postu:

najwięcej czytam SF
Buddy Holly żyje i pozdrawia z Ganimedesa, Piknik na skraju drogi ,Atomowy sen ,Pierścień Nivena, Świat należy do mnie, z milczącej planety zarąbiste rzeczy
czasami czytam fantasy choć trochę nudzi mnie to że większość akcji fantasy dzieje się w pseudośredniowieczu, no lubię bardziej jakieś młodzieżowe fantasy (w stylu "abarat" clive'a bakera, autorów jakby bardziej ponosi fantazja i jakoś ciekawiej to wychodzi, zresztą fantasy (no SF w sumie też, ale fantasy bardziej) wydaje mi się że jest idealne jako gatunek młodzieżowy no ale jeszcze może za mało po prostu czytałem
wiedzmin (opowiadania+ pierwszy tom sagi) jest ok, reszty jeszcze nie czytałem
rzadko horrory -w telewizji chyba lepiej wychodzą, bardziej śmiesznie, choć na pszykład "dekalog dobrego dextera" i "demony dobrego dextera" miażdzą, ale nie wiem czy to horrory (w sumie zbytnio gatunkami się nie przejmuje)

no i jeszcze "mistrz i małgorzata" i "MY" Zamiatina rządzi
Gość
PostWysłany: Pią 17:03, 20 Cze 2008    Temat postu:

K.Z.K.G. napisał:

Sapkowskiemu do Tolkiena tak daleko jak Senyszyn do UPR Razz

Jaki tolkienowski klimat? U Tolkiena - doniosła fabuła, trzeba odnieść pierścień, wiele przeszkód, pamiętam do dziś...

Sapkowskiego czytałem później a do dziś tylko pamiętam wędrującą młódkę i jej "problemy" z dziewictwem, krasnoludy klnące jak szewce charkające na prawo i lewo i Geralta uganiającego się za kolejnymi czarodziejkami.

Pff, gdzie to do Tolkiena...nie wspominając o słownictwie jak spod budki z piwem, ale w tym to nasi fantastyczni autorzy są dobrzy Mad


jeśli chodzi o Sapka, to poza problemami Ciri z dziewictwem i sceną z watą cukrową <blee> uważam że cykl wiedzmiński jest genialny

znacznie ciekawiej mi się go czytało niż Tolkiena, który był momentami zbyt patetyczny, momentami zbyt bajkowy i momentami strasznie nudny.

Bohaterowie w cyklu wiedzmińskim byli świetni, teksty krasnoludów niszczyły wszystko i wszystkich, Geralt- w opowiadaniach przedstawiony jako zimny zawodowiec był swego czasu moim idolem (potem- w sadze, zrobiła się z niego miękka klucha z dylematami życiowymi Razz )

Regis był ok, bardzo ciekawa postać, Leo Bonhart- wybitny sk***iel, dobrze wykreowany czarny bohater, Yennefer- zimna suka, nie można było ją polubić Razz

jedne z nielicznych książek które czytałem kilka razy

jeśli chodzi o pozostałą twórczość Sapka- po kilkudziesięciu stronach Narrenturm zasnąłem, podobnie opowiadania zawarte w zbiorze "coś się kończy coś się zaczyna" mnie nie przekonały
Gość
PostWysłany: Czw 4:27, 19 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Tolkien to coś więcej niż "fantasy".

Ganda, Sauru oraz black nigga Frodek, Bilber Killber, SaruMan (X-Man), Legi, Gimi Gimi Yo!
Tolkien tak naprawdę bardzo mnie nudził. <;
Cytat:
Uwielbiam wprost świat Forgotten Realms. Idealny do gry w RPG.

Książki z Forgotten Realms lekko zalatują gównem , że tak się wysłowie. =; ) Nie chce wspominać, jak spierdolili część z Baldurs Gate. Porażka wręcz. Zawsze FR będzie mi się kojarzyło z kiepskimi opisami i 20 stronnicowymi momentami walk. Sad

Podręcznik FR (DnD) jest tak interesujący, jak telenowele a styl jest taki, że ajak nie przebole - wole przewertować sobie Atlas Świata. =]

DnD nie ma świata ( lub trzeba dokupić ), ma chorą politykę jeśli chodzi o działalność firmy, nastawiony na siupanke i po ch*ja tyle tych potworów? Milion bańka pięćset dwa dziewięćset podręczników.

Zainwestujcie w jakiś normalny RPG , a nie ten chory DnD . ;p
Warhammer już od biedy może przejść, ale ceny podręczników nadal dosyć... Ciężkie.

Cytat:
Na mój gust Sapkowskiemu trzeba oddać honor, że kupę dobrej roboty zrobił. Szczególnie połączenie Tolkienowskiego klimatu i rozmachu z brutalnym realizmem plus odniesienia się do szerszego kręgu mitów zasługują na pochwałę.

Wiedźmin nachapał się już komiksów, kontynuacji książek, filmu, jeszcze zabierają się za elektronikę. A kiedy nadejdzie bielizna z podobizną Geralta ? : - (

Cytat:
Fantasy.

Nagie, opalone torsy; 50 kilogramowe miecze, sexy pomagierki? Umm...


Ostatnio czytam tylko science-fiction. Wydaje się być bardziej ambitniejsze. <;
Czasem jakieś harlueqiny od Fabryki Słów, Świat Dysku, Pierce Anthony, ale poza tym tylko SF. <;
Gość
PostWysłany: Śro 19:37, 18 Cze 2008    Temat postu:

Ja Tolkiena polubiłem. Tj. trylogia zrobiła się ciekawa pod koniec III tomu ;-P
Nie wiem, jakim cudem tam dobrnąłem.
ciszu
PostWysłany: Śro 18:34, 18 Cze 2008    Temat postu:

Stanowczo nigdy nie lubiłem SF.
Za to fantastykę i horror/thriller uwielbiam. Wink

Fantastyka - Sapkowski, Grzędowicz, Kozak, Pilipiuk
Horror/thriller - Coben, King

edit

Tolkien zdecydowanie nie przypadł mi do gustu.. może nie dorosłem do jego literatury, kto wie. Wink
Gość
PostWysłany: Śro 17:59, 18 Cze 2008    Temat postu:

Turin napisał:
Na mój gust Sapkowskiemu trzeba oddać honor, że kupę dobrej roboty zrobił. Szczególnie połączenie Tolkienowskiego klimatu i rozmachu z brutalnym realizmem plus odniesienia się do szerszego kręgu mitów zasługują na pochwałę.


Sapkowskiemu do Tolkiena tak daleko jak Senyszyn do UPR Razz

Jaki tolkienowski klimat? U Tolkiena - doniosła fabuła, trzeba odnieść pierścień, wiele przeszkód, pamiętam do dziś...

Sapkowskiego czytałem później a do dziś tylko pamiętam wędrującą młódkę i jej "problemy" z dziewictwem, krasnoludy klnące jak szewce charkające na prawo i lewo i Geralta uganiającego się za kolejnymi czarodziejkami.

Pff, gdzie to do Tolkiena...nie wspominając o słownictwie jak spod budki z piwem, ale w tym to nasi fantastyczni autorzy są dobrzy Mad
Aregirs
PostWysłany: Śro 17:56, 18 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Tolkien jest marny


Shocked Pozwolę sobie to pominąć milczeniem... Wink

Turin (jak na ironię) napisał:
Ale posiadam białego kruka w postaci Księgi Zaginionych Opowieści - to powód do dumy ;D


No to Ci zazdroszczę Smile
Turin
PostWysłany: Śro 17:49, 18 Cze 2008    Temat postu:

Na mój gust Sapkowskiemu trzeba oddać honor, że kupę dobrej roboty zrobił. Szczególnie połączenie Tolkienowskiego klimatu i rozmachu z brutalnym realizmem plus odniesienia się do szerszego kręgu mitów zasługują na pochwałę.
Gość
PostWysłany: Śro 17:42, 18 Cze 2008    Temat postu:

Nie twierdziłem, że Wędrowycz jest genialny. Ale sympatyczny. Choć opowiadania miały różny poziom. Smile

W ogóle Tolkien był najbliżej ideału, z polskiej fantasy nic genialnego nie odkryłem, choć wiele w życiu fantasy nie czytałem, więc trudno ocenić...
Turin
PostWysłany: Śro 17:39, 18 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Tolkien jest marny

Ktoś tu chyba ma ochotę na dekapitację.

Ja ostatnio widzę u siebie trend odwracania się od fantasy w stronę s-f, ale powodem tego jest zapewne rozmnożenie się mało ambitnych utworów w tym pierwszym gatunku i brak świeżości w tym, co publikują.

Wędrowycz ma swój klimat, ale hm.. Pilipiuka geniuszem jednak nigdy nie nazwę. Podobnie jak zachwalanego ostatnio Grzędowicza, którego jedyną zasługą jest wybicie się ponad ogólnie niski poziom sceny w ostatnich latach.
Gość
PostWysłany: Śro 17:33, 18 Cze 2008    Temat postu:

Tylko SF. Najbardziej lubie Philipa Dicka, oraz Stanisława Lema.
Gorąco polecam "Ubik" oraz "Dzienniki gwiazdowe"...

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group