Forum Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego Strona Główna Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego
i innych zwolenników WOLNOŚCI
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

polskaliberalna.net
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego Strona Główna -> JKM Media, wydarzenia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Filippo
Gość






PostWysłany: Sob 13:58, 04 Paź 2008    Temat postu:

Gigabyte napisał:
Bo to korporacjonizm był ustrojem ekonomicznym lansowanym przez XIX-wiecznych konserwatystów, a szczególnie Karlistów.

No tak, Bonald popierał feudalizm, Albrecht von Haller korporacjonizm, a Tomasz z Akwinu kapitalizm (nawet dziwkarstwo uważał za potrzebne...).
Konserwatyzm nigdy nie wykształcił swojego systemu gospodarczego.
Dzisiaj praktycznie wszyscy konserwayści popierają kapitalizm.
Tym bardziej, że był on już wiele razy broniony z pozycji konserwatywnych.
jak komuś się chce czytać:
konserwatyzm.pl napisał:
Marcin Jendrzejczak: "Przedwczesne nadzieje"

Konserwatyzm a kapitalizm


Artykuł dr Adama Wielomskiego dotyczący konserwatywnej krytyki Kodeksu Napoleona* wywołał poczucie tryumfu na jednym z nacjonalistycznych (narodowo-radykalnych) forów dyskusyjnych. Zdawał się dostarczać tez na zgodność przeprowadzanej przez część środowisk narodowych krytyki wolnego rynku z konserwatyzmem a nawet nauką Kościoła katolickiego.

Jednym z powodów owego przedwczesnego triumfalizmu mogło być niezrozumienie celu pracy Wielomęskiego, pomyślanej nie jako opis poglądów autora, ani Kościoła czy konserwatyzmu w całości, lecz jako „neutralny światopoglądowo”, czysto naukowe przedstawienie poglądów pewnej gałęzi konserwatystów XIXwiecznych – znaczącej, ale nie – jedynej (wszak konserwatyści tacy jak Edmund Burke czy Joseph de Maistre byli dalecy od wszelkich kolektywistycznych pomysłów, a można by tu wspomnieć także Szwajcarskiego reakcjonistę Karola Ludwika von Hallera, który wyznawał w kwestii państwa poglądy wręcz libertariańskie – był wszak przeciwnikiem przymusowych podatków). Wkrótce z resztą ma pojawić się wyjaśniający felieton Dr Wielomskiego, w którym ustosunkuje się On osobiście (krytycznie) do anty-rynkowych tez krytyków kodeksu Napoleona. Jako kilkuletni czytelnik prac dr Wielomskiego odróżniam to co jest jedynie opisem czyichś poglądów od tego co jest przedstawieniem poglądów samego autora. I tak, gdy dr Wielomski pisze, iż „wg Kościoła własność prywatna nie jest prawem naturalnym” to w danym kontekście jest dla mnie jasne, że nie wyraża on tu swojego poglądu, lecz pogląd myślicieli, których myśl omawia.

Warto ponadto zauważyć, że pogląd XIXwiecznch myślicieli na stanowisko Kościoła na temat rangi prawa własności był nader uproszczony. Wszakże już z chwilą wydania encykliki Rerum Novarum przez Leona XIII pogląd o własności prywatnej jako prawie naturalnym, a nie tylko nie-sprzecznym z lex naturalis prawie pozytywnym zyskał rangę Magisterium. Podobnie wiele innych poglądów XIX wiecznych francuskich krytyków Kodeksu Napoleona wymaga wyjaśnienia czy skorygowania.

Własność prywatna jako prawo natury

„(…) prywatne bowiem posiadanie dóbr materialnych na własność jest naturalnym prawem człowieka.” – Leon XIII „Rerum novarum”

Uznanie własności prywatnej za naturalne prawo człowieka – a więc przysługujące mu niezależnie od czasu i miejsca, z racji samego faktu bycia istotą ludzką – więc obdarzoną rozumem i wolną wolą jest wielką zasługą Ojca Świętego Leona XIII (mimo jego krytycyzmu dla niektórych aspektów wolnego rynku). Oddajmy więc głos papieżowi, którego jasny wywód w tej materii oprócz poparcia moralnego dla katolickich obrońców Własności może być także dzięki swej przejrzystości i racjonalności także argumentem dla agnostyków, obojętnych na sprawy wiary, ale starających się dociec rozumowej prawdy w tej sprawie:

„Tym, co nas wynosi w świecie stworzenia i uszlachetnia, tym, co człowieka człowiekiem czyni, i co go gatunkowo wyróżnia od zwierząt, jest zdolność myślenia, czyli rozum. Z tego też powodu, że człowiek w przeciwieństwie do zwierzęcia ma rozum, trzeba, by człowiek miał nie tak jak zwierzę zostawione sobie do bezpośredniego spożycia dobra, ale żeby miał dobra do stałego i trwałego posiadania; nie tylko więc te, które przez użycie niszczeją, ale także te, które mimo używania pozostają.

Jaśniej jeszcze ta prawda występuje, gdy się głębiej bada naturę ludzką. Rozumem swoim ogarnia człowiek niezliczoną moc rzeczy, z teraźniejszością łączy i kojarzy przyszłość, jest panem swych czynności, i w ten sposób żyjąc poddany prawu wiecznemu i władzy troszczącego się o wszystko Boga, sam dla siebie dzięki rozumowi, jest rządcą i opatrznością. Ma też możność wybierać sobie to, co uważa za szczególnie odpowiednie do zaspokojenia potrzeb nie tylko w teraźniejszości, lecz i na przyszłość. Z tego wynika, że winien mieć władzę nie tylko nad owocami ziemi, lecz i nad samą ziemią, która ma mu dostarczyć dóbr doczesnych w przyszłości. Potrzeby ludzkie wracają stale i, dziś zaspokojone, jutro nowe stawiają żądania. Aby więc zapewnić człowiekowi stałą możność zaspokajania potrzeb, musiała natura dać człowiekowi dobra materialne do stałego i trwałego użycia. Tej zaś trwałości żadna rzecz nie potrafi zapewnić, jak tylko ziemia ze swoją hojnością.

I nie ma podstaw do wysuwania opatrzności państwowej na usprawiedliwienie własności wspólnej; człowiek bowiem starszy jest, niźli państwo, a prawo do życia i do troski o ciało otrzymał jeszcze, zanim jakiekolwiek powstało państwo.”

Skrytykowawszy jako nieuzasadnione biblijne uzasadnienie poparcia dla własności wspólnej, Leon XIII uznaje też, że dana rzecz np ziemia ma należeć nie do tego, którego za posiadacza uzna państwo, lecz do tego, kto jako pierwszy zawłaszczył nieużywane uprzednio zasoby naturalne: „Przygotowując sobie dobra naturalne przy pomocy przemyślności rozumu i przy pomocy sił cielesnych, przyswaja sobie tym samym człowiek tę część przyrody, którą sam uprawił i na której jak gdyby kształt swej osobowości wyciśnięty zostawił; skutkiem tego najzupełniej jest słusznym, by tę część przyrody posiadał jako własną i by nikomu nie było wolno naruszać jego do niej prawa.” Jest to niewątpliwie zbliżone do koncepcji pierwotnego zawłaszczenia autorstwa brytyjskiego klasycznego liberała – Johna Locke’a, który głosił, iż każdy ma prawo do zasobu, które jako pierwszy „zmieszał ze swoją pracą”.

Kolektywistom wycierających się nauką Kościoła pewnie ciarki po plecach przechodzą…

Tak zwana lichwa

„Odrzekł mu pan jego: "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze BANKIEROM, a ja po powrocie byłbym z ZYSKIEM odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów.” (Mt 25)

W dyskusjach z narodowcami można natchnąć się na argument o tym, że jedynym prawowitym źródłem dochodu jest praca, skąd już droga prosta do kwestionowania własności zdobytej w inny sposób, np przez pożyczki na procent, przy powoływaniu się przy tym na naukę Kościoła. Jak wynika z artykułu Wielomskiego problem ten nie dotyczy tylko naszych narodowców, lecz był głoszony także przez La Tour du Pina i niektórych konserwatystów XIXwiecznych. Wygląda więc na to,że ktoś akceptujący i broniący prawa do zysku z pożyczek nie jest godzien nazywać się katolikiem, ani konserwatystą, jest zwykłym liberałem czy libertynem, zasługującym na anatemę i zmieszanie swego plugawego oblicza z obliczem Adama Michnika czy Balcerowicza.

Pominąwszy te rozemocjonowanie charakterystyczne dla wyznawców opierających się raczej na emocjach, niż rozumie ideologii i sięgnąwszy do łatwo obecnie dostępnych źródeł możemy zobaczyć, że kwestia stosunku Kościoła katolickiego czy związanych z nim wybitnych myślicieli do pożyczki na procent była zmienna, a przypisywanie jej jednoznacznie negatywnego stosunku świadczy co najwyżej o ignorancji czy złej woli danego ideologa.

Średniowieczni przeciwnicy lichwy wysuwali przeciw niej trzy główne argumenty, niektóre trudne do pojęcia przy dzisiejszej nastawionej bardziej na konkret niż na abstrakcję mentalności. Wg m.in. św. Tomasza lichwa miała być zła, gdyż jak twierdził Filozof (Arystoteles) pieniądze same w sobie są bezpłodne, są zużywane od razu, a ponadto oprocentowanie jest czerpaniem zysku z upływu czasu, którego jedynym właścicielem jest Bóg-Król Wieków.

W dalekim od właściwego dzisiejszym ideologicznym połajankom, opartym na szacunku dla rozumu nie mniej niż autorytetu klimacie scholastycznych debat argumenty te zostały jednak stopniowo zbite. Przykładowo jeśli chodzi o „bezpłodność” pieniędzy (Arystotelesowskie petunia non parit pacuniam – pieniądze nie rodzą pieniędzy) Felipe de la Cruz stwierdził kategorycznie, że „jest jednak rzeczą wiadomą, iż wspomagane przez ludzką pracowitość pieniądze mnożą się same”. Fakt, iż potrzebna jest tu ludzka pracowitość nie umniejsza siły argumentu Cruza, z resztą jak pisał katolicki uczony: „ Rośliny i drzewa są także mniej owocne, jeśli nie towarzyszy im ludzkie działanie”. (1)

A przecież boski Arystoteles i Jego naśladowcy nie uważali drzew i roślin za specjalną kategorię rzeczy „bezpłodnych”.

Jeśli natomiast idzie o czas, to wprawdzie per se jest on własnością Boga, ale rozpatrywany z pewnego punktu widzenia, mianowicie z punktu widzenia określonego dobra „czas może być uważany za prywatną własność i z tego powodu może podlegać sprzedaży” (2) Tak przynajmniej twierdził święty Bernardyn ze Sieny, wybitny katolicki teolog ekonomista nie będący na pewno mniej autorytatywny w kwestii stosunku Kościoła do ekonomii niż Tour la Pin, pisarz Chesterton czy doktor inżynier A. Doboszyński.

Niezwykle ważny argument na rzecz moralnego usprawiedliwienia pobrania zysku wysunął J. de Medina, jezuita, scholastyk związany ze sławną wówczas (XVIw.) „szkołą z Salamanki”. Wg Mediny wystawienie własnego mienia „na ryzyko utraty można sprzedać i nabyć po określonej cenie, nie jest to zaś jedna z tych usług, których świadczenie winno być nieodpłatne. (3)
Jeszcze dosadniej ryzyko na jakie naraża się pożyczkodawca ujął Juan kardynał de Lugo pytając retorycznie „Gdzie można znaleźć dług tak bezpieczny, że pod względem bezpieczeństwa równałby się będącej pod ręką gotówce?”. (4)

Stosunek Kościoła do kwestii pożyczek kształtował się stopniowo i pod wpływem racjonalnych argumentów swoich wykształconych synów Kościół już od długiego czasu akceptuje tzw. „lichwę” jako zgodną ze sprawiedliwością. Tomasz Woods w swej książce cytuje słynną Catholic Encyclopedia, która oznajmia: „Można mówić, że najlepsi autorzy już dawno temu uznali zasadność odsetek. Są to tzw. zewnętrzne przyczyny bezwzględnie uznawane od schyłku XVIw. usprawiedliwiające pobór rozsądnych odsetek”. (5)

Nawiasem mówiąc obecny Katechizm nie uznaje za niesprawiedliwe nie tylko odsetek, ale nawet hazardu – problemem może stać się uzależnienie od niego, ale nie zasady gier losowych jako takich. (6)

Popularne wśród niektórych samozwańczych piewców katolickiej nauki społecznej twierdzenie, że zgodnie z obecną nauką Kościoła tylko praca może być źródłem dochodu okazuje się więc jawną bzdurą.

Profesor Woods zauważa ponadto czysto rozumowy, ale nie mniej istotny argument, który usprawiedliwia pobieranie procentu z pożyczki. Otóż generalnie człowiek woli dostać 10 zł dzisiaj niż za 20 lat. Zjawisko to ekonomiści ze szkoły austriackiej nazywają preferencją czasową. Powoduje ono, że wbrew pozorom 10 zł które Kowalski wyjmuje z kieszeni by pożyczyć Nowakowi jest warte WIĘCEJ niż 10 zł, które Nowak ma zwrócić za miesiąc, rok czy 20 lat. 10 zł dziś jest więc INNYM towarem niż 10 zł w przyszłości. Wobec tego sprawiedliwość wymaga, by w zamian za zrezygnowania z aktualnego dysponowania daną sumą, Kowalski otrzymał przy zwrocie w przyszłości wyższą kwotę – np. 12 czy 13 zł.

Autor „Jak Kościół zbudował cywilizację zachodnią” zaznacza również, że kwota jest już określana przez pożyczkodawcę i pożyczkobiorcę – skoro obaj się godzą zawrzeć transakcję znaczy, że mimo wszystko wolą ją od sytuacji w której transakcja nie zostałaby zawarta. Kto zda sobie sprawę i z tego faktu przyzna, że państwo siłą zabraniając dokonania transakcji związanych z procentem działa wbrew woli tak potencjalnego pożyczkodawcy jak i pożyczkobiorcy.

Zatem Kościół już od dawna akceptuje pobieranie pieniędzy na procent, zgodnie z przytoczonym wyżej fragmentem Przypowieści o Talentach; a także czysto rozumowe argumenty jak nagroda za ryzyko, obopólna zgoda pożyczkodawcy i pożyczkobiorcy czy argument z preferencji czasowej każą uznać moralność dobrowolnych pożyczek na procent, wbrew samozwańczym głosicielom „katolickiej nauki społecznej”.

Skutki rewolucji przemysłowej

„Czyńcie sobie ziemię poddaną” (Rdz 1,26)

Opisywani w tekście dr Wielomskiego francuscy tradycjonaliści z XIX w. nie szczędzili krytyki pod adresem industrializacji, obwiniając ją za proletaryzację mas, wydziedziczenie i oczywiście upadek tradycyjnych wartości. Niestety krytyka ta w wykonaniu Bonalda czy Tour la Pina ( choć mogę to powiedzieć tylko na podstawie artykułu Wielomskiego) sprawia wrażenie sentymentalnej, jałowej i mało konkretnej.

Owszem – nikt nie przeczy, że perturbacje związane ze zmianą ustroju z feudalnego w kapitalistyczny mogły być dla pewnych grup szkodliwe czy to z powodów czysto materialnych czy z powodu sentymentu, subiektywnego, romantycznego przywiązania do „starej wsi” i odrazy do goniącego wiecznie za czymś miasta. Zapewne lepiej byłoby gdyby te zmiany dokonywały się mniej gwałtownie, nieco wolniej, to i negatywnych skutków byłoby mniej. Jednak z drugiej strony należy też odnotować, iż przejście od systemu socjalizmu realnego do względnego kapitalizmu w Polsce również nie było dla wszystkich dobre (a zwłaszcza dla tych, którzy czerpali osobiste korzyści w państwowym socjalizmie). Większość ludzi znających się na polityce i gospodarce jednak nie kwestionuje, że generalnie transformacja była potrzebna. Nie można kultywować systemu opartego na wyzysku, tylko dlatego, że jego likwidacja może boleć. To, że w przy transformacjach (tak od feudalizmu do kapitalizmu jak i od socjalizmu do kapitalizmu) zdarzają się liczne nadużycia i negatywne skutki uboczne, nie znaczy, że mamy konserwować zło. Nie na to człowiek ma wolną wolę.

Różnica między nami, żyjącymi w XXI wieku, a najbardziej przenikliwymi umysłami wieku XIX jest taka, że jesteśmy bogatsi o doświadczenie historyczne. O ile więc krytyka industrializacji dokonana przez Bonalda jest w jakimś stopniu usprawiedliwiona jego niewiedzą o jej długofalowych i pozytywnych skutkach, to dzisiejszych korporacjonistów, głoszących mgliste hasła powrotu do dawnego ładu w gospodarce ta niewiedza już nie usprawiedliwia.

Przede wszystkim idealizowana przez arystokratów spoglądających ku „starym dobrym czasom” gospodarka ancien regime dla przeciętnego człowieka była na ogół co najmniej równie niełaskawa jak najwcześniejsze etapy kapitalizmu: „Pewien wikary z Normandii tak opisywał sytuację w roku 1774: Pracownicy dniówkowi, robotnicy, rzemieślnicy i wszyscy ci, których zajęcie nie daje wiele więcej ponad strawę i ubranie, imają się żebractwa. Jako młodzi pracują, a gdy swą pracą zdobędą już przyzwoite odzienie i coś na pokrycie kosztów ślubu, żenią się, wychowują pierwsze dziecko, potem z trudem wychowują dwójkę, a gdy pojawi się trzecie, ich praca nie starcza już na wyżywienie i wydatki. W takiej sytuacji bez wahania biorą w dłoń żebraczą laskę i ruszają w drogę”. (7)

Ponadto widmo głodu było w czasach feudalnych (nie tylko w średniowieczu na porządku dziennych, a i śmiertelność niemowląt była ogromna – jak pisał Adam Smith w górach Szkocji nie należała do rzadkości matka, która urodziła 20 dzieci, z których tylko 2 przeżyło. Jest faktem, że od czasów industrializacji głód przestał być problemem dla świata Zachodu!
Tymczasem jak pisze Woods „W poważnym studium z 1985 roku ekonomista Nicholas F.R. Crafts szacował, że realny dochód na głowę w Anglii w okresie 1760-1860 uległ podwojeniu[13]. Historyk gospodarki R.M. Hartwell poświęcił tej debacie większość swojej kariery naukowej, by w 1970 roku stwierdzić: "Czy to już koniec kontrowersji? Jeśli idzie o standard życia, tj. koszyk dóbr, wydaje się, że jest to koniec, a przynajmniej powinien być. Nawet E.P. Thompson, największy pesymista w tej dziedzinie, zgadza się, że żaden poważny naukowiec nie będzie twierdził, iż wszystko się pogorszyło".

Najważniejszym być może kryterium jest ilość zaludnienia. Choć podane w encyklopediach dane może nie są hiper-dokładne, to z pewnością wystarczające dla opisania określonych trendów. Wynika z nich jasno, że w Europie w tak oczernianym przez wrogów kapitalizmu wieku XIX miał miejsce bezprecedensowy skok w liczbie ludności – od ok. 200 do ok. 400 milionów. Nic takiego nie miało miejsce, ani w starożytności, ani w feudalnym społeczeństwie średniowiecza czy ancien regime. Oznacza to, że ogromne rzesze ludzi przyszły na świat dzięki poprawie warunków życia w kapitalizmie (upowszechnienie wynalazków medycznych przy źle prosperującej gospodarce by się rzecz jasna nie dokonało – ludzi nie byłoby stać, o ile w ogóle byłby środki ekonomiczne na badania i produkcję leków).

Ten skok demograficzny będący wielkim dobrodziejstwem (każdy katolik i normalny człowiek w ogóle zgodzi się wszak, że życie ludzkie jest wartością) był być może jednym z powodów krytyki systemu kapitalistycznego i rewolucji przemysłowej. Po prostu dzięki kapitalizmowi rodziły się masy proletariuszy – którzy stanowili podatny grunt dla agitacji socjalistycznej. Masy te nie zostały od razu uwłaszczone, nie dostały z nieba mieszkań, telewizorów, magnetowidów i samochodów jak dzisiejsi robotnicy w najbogatszych i tradycyjnie kapitalistycznych krajach. Ale te masy w bardziej zacofanej gospodarce pre-kapitalistycznej nie miałyby w ogóle okazji przyjścia na świat. W feudalizmie nie było mas proletariackich, bo te potencjalne masy ginęły przy porodzie, w plagach głodu czy w epidemiach!

W świetle danych demograficznych nie będzie więc przesady w stwierdzeniu, że dzisiejsi anty-kapitalistyczni i anty-industrialni wojownicy mogą uprawiać swoją ideologię dzięki kapitalizmowi – inaczej ich przodkowie mogliby w ogóle się nie urodzić czy też umrzeć tuż po porodzie.

Społeczeństwo zmumifikowane

„Albowiem ze strony człowieka, który doznaje przyjemności zmiana staje się przyjemną dlatego, że nasza natura jest zmienna i stąd to co teraz nam odpowiada, nie będzie nam odpowiadać później – np ogrzewanie się przy ogniu jest odpowiednie dla człowieka w zimie, ale nie w lecie” (Św. Tomasz „Summa Teologiczna” IIa Iae q.32 a.2)

La Pin, le Play i de Bonald, podobnie jak niektórzy dzisiejsi ideolodzy korporacjonistyczni czy reakcyjni dążą do odbudowania społeczeństwa „statycznego, gdzie nie występuje element ryzyka, zmiany i niepewności.” Za wzór służy im średniowieczne społeczeństwo feudalne, ze swoim przypisaniem chłopa do ziemi, ustaloną i niemal niezmienną hierarchią, stałą obyczajowością i gospodarczą stagnacją.

Rodzi się tu jednak pytanie – na ile Średniowiecze takie rzeczywiście było, a na ile jest to dopasowana do konkretnej ideologii jego wizja. Oraz – na ile już w samym średniowieczu zawarte były idee i rozwiązania, których naturalną konsekwencją był świat kapitalistyczny i indywidualistyczny.

Oczywiście całkowite rozstrzygnięcie tych kwestii leży poza moimi kompetencjami, jako wymagające wielotomowej pracy historycznej. Można jednak wspomnieć o rzeczach znanych powszechnie, a pomijanych milczeniem przez zarówno piewców stagnacyjnego modelu średniowiecza, jak i wrogów średniowiecznego „zacofania i obskurantyzmu”, którzy rzekomą stagnację średniowiecza dodają do arsenału walki z cywilizacją zachodnią a zwłaszcza Kościołem katolickim.

Jest na przykład faktem, że chrześcijaństwo, mimo, że dopuszczało niewolnictwo wobec ludności obcej, we własnym, europejskim świecie zniosło praktyki ściśle niewolnicze. Doceniali ten fakt autorzy tak różnej proweniencji jak Wolter i Józef de Maistre. Pisał o tym Leon XIII w encyklice Libertas czy Pius XI w „Casti Conubi”. Była to więc zmiana, można by rzec zmiana postępowa i przyspieszająca w jakimś stopniu nadejście systemu kapitalistycznego. Wprawdzie chłop feudalny nie był właścicielem swojej pracy i jej owoców (jak na wolnym rynku), ale był już – inaczej niż niewolnik generalnie właścicielem swojego prawa do życia.

Po drugie – Kościół, choć do dziś zorganizowany zgodnie ze Swą Boską konstytucją na wzór monarchiczny i hierarchiczny przyjmował w swe szeregi ludzi wszystkich stanów – także chłop mógł mieć powołanie i zostać świętym. Czy uzależnienie pozycji w Kościele głównie od talentów i pracy, a nie od samego pochodzenia nie było aby złowrogim i nienawistnym rozwiązaniem, w którym zamiast grzecznie podporządkować się społecznemu pochodzeniu każdy chce „dominować poprzez swoje talenty lub siłę”, co nie podobało się de Bonaldowi i jego ideowym pobratymcom.

Po trzecie do plugawego indywidualizmu mógł doprowadzić pogląd o tym, że każdy człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga – jako obdarzony wolną wolą, każdy „maluczki”, ma swojego anioła, nieśmiertelną duszę, którą musi osobiście zbawić. W katolicyzmie to nie państwo, nie Kościół jako taki, nie stan społeczny, lecz każdy z osobna odpowiada przede wszystkim za własne zbawienie i potępienie. Owo prowadzące do jakże wyuzdanego indywidualizmu przekonanie wzmógł zapewne Sobór Laterański IV w 1215r., który wprowadził zasadę indywidualnej spowiedzi usznej – każdy ma się rozliczać ze swoich indywidualnych, osobistych grzechów, które popełnił jako niezależna, obdarzona wolną wolą osoba.

Także w sferze technicznej średniowiecze, które było wg Davida Landesa dało Zachodowi wiele wynalazków takich jak pług żelazny, zegar mechaniczny, okulary, proch czy druk, które przyspieszyły wybuch rewolucji przemysłowej, a wraz z nią kapitalizmu. Miasta również były nieodłącznym aspektem średniowiecza, ukochani przez reakcjonistów królowie nadawali im specjalne przywileje i autonomie. Nawet same teoretyczne zasady ekonomii liberalnej były w dużej mierze zapoczątkowane przez katolików – choćby myślicieli ze szkoły z Salamanki, których Józef Schumpeter nazwał „prekursorami naukowej ekonomii”. Żydowski ekonomista ze szkoły austriackiej Murray Rothbard uważał, że to katolicyzm ze swoim prawem naturalnym, subiektywną-nie zależną tylko od pracy teorią wartości etc. stworzył teoretyczne podwaliny pod wolny rynek, który rozpoczął się wg niego nie wśród kalwińskich ponuraków, lecz w średniowiecznych miastach włoskich. (9)

Protestancki historyk David Landes pisze z aprobatą:„Gdy Adam Smith w XVIII wieku wziął się do pisania o tych sprawach wykazał, że podział pracy i poszerzenie się rynku sprzyjają innowacjom technologicznym. I to się zdarzyło w średniowiecznej Europie – jednym z najbardziej innowacyjnych środowisk jakie zna historia”. (10)

Prof. Thomas Woods we wstępie do bestsellerowej książki „Jak Kościół zbudował cywilizację zachodnią” zauważa, że większość współczesnych naukowców uważa, że Kościół katolicki znacząco wpłynął na wybuch rewolucji przemysłowej!

Podane przeze mnie argumenty powinny uświadomić korporacjonistom-katolikom nie tylko niekonsekwencje własnej postawy (obrona

średniowiecza i Kościoła przy kategorycznym potępieniu wolnego rynku, rewolucji przemysłowej i zdrowo rozumianego indywidualizmu – podczas gdy te wydarzenia i wartości organicznie wręcz wynikają z cywilizacji chrześcijańskiej ),ale także przekonać, że wkład naszej religii w kapitalizm jest powodem do wspólnej dumy, a nie tak modnego dziś wśród wyznawców wiary rzymskiej samobiczowania i słusznie może być wykorzystany w apologii (vide wyeliminowanie głodu i bezprecedensowy boom demograficzny w kapitalistycznym XIX wieku).

Konserwatyzm to przywiązanie do pewnych wiecznych wartości, które nie wyklucza zmian. Owszem bezmyślna pogoń za zmianami, połączona z utratą tożsamości to postmodernizm. Jednak niechęć wobec wszelkich zmian to Azja, to hinduski system kastowy czy chińskie palenie własnych statków, by zbyt wiele nie odkryć…

Kościół a ekonomia

„W przekonaniu chrześcijańskim nie jest sprawą zwierzchników religijnych proponowanie technicznych formuł do rozwiązywania problemów społecznych, polityczny i gospodarczych” (Jan Paweł II 23 marca 2000r.)

Dyskusja między katolickimi korporacjonistami a katolickimi wolnorynkowcami w której jedna ze stron stara się wykazać, że ma wyłączność na posiłkowanie się katolicką nauką społeczną nie ma sensu. Błąd ten popełniają głównie katoliccy wrogowie wolnego rynku i jak starałem się wykazać w tym artykule mylą się głęboko. Także bowiem obrońcy kapitalizmu znajdą nie mniej w skarbcu nauczania Kościoła na poparcie swych tez, nie tracąc przy tym nic ze swej ortodoksyjnej postawy. Kościół niezmienny i nieomylny w sprawach dogmatów może się zmieniać i mylić w kwestiach gospodarczych. Owszem – generalnie zasada posłuszeństwa obowiązuje także w nauczaniu nie-nieomylnym (Magisterium zwyczajne), ale w przypadku gospodarki niektóre wypowiedzi papieskie przeczą innym. O ile bowiem Pius XI istotnie skłaniał się ku korporacjonizmowi, to Jan Paweł II w Centessimus Annus pochwalił wyraźnie wolny rynek oparty na moralnych zasadach. Papieże nie muszą być ekonomistami, podobnie nikt rozsądny nie kierowałby się opinią papieża w kwestii budowy domów, jeśli naukowcy odkryliby w tej opinii błąd! Niezmiennymi zasadami katolickiej nauki społecznej jest obrona świętości rodziny i świętości własności prywatnej, a także szczególna dbałość o interes grup najbiedniejszych. Odpada więc socjalizm, odpada oparty na wywłaszczaniu, państwowy, faszystowski korporacjonizm. Natomiast polemika zwolenników dobrowolnego korporacjonizmu i wolnego rynku może być rozstrzygnięta nie na gruncie nauki Kościoła, a jedynie na gruncie rozumu.

Mam nadzieję, że argumenty zawarte w tym artykule przekonają choć jedną osobę, że wolny rynek jest zgodny z katolicką ortodoksją, z wartościami rodziny i własności oraz, że rozum i dane empiryczne pokazują, że jest najefektywniejszy w poprawie położenia ludzi(w tym grup najbiedniejszych).

Marcin Jendrzejczak

Przypisy:

(1) A. Chaufen „Wiara i wolność” Warszawa 2007r. str. 166
(2) Tamże str. 162
(3) Thomas Woods „Kościół a wolny rynek” str. 211
(4) Tamże str. 211
(5) Tamże str. 213
(6) "Gry hazardowe (karty itd.) bądź zakłady nie są same w sobie sprzeczne ze sprawiedliwością. Stają się moralnie nie do przyjęcia, gdy pozbawiają osobę tego, czego jej koniecznie trzeba dla zaspokojenia swoich potrzeb i potrzeb innych osób. Namiętność do gry może stać się poważnym zniewoleniem. Nieuczciwe zakłady bądź oszukiwanie w grach stanowi materię poważną, chyba że wyrządzana szkoda jest tak mała, że ten, kto ją ponosi, nie mógłby w sposób uzasadniony uznać jej za znaczącą." (KKK 2413)
(7) [link widoczny dla zalogowanych]
( Tamże
(9) [link widoczny dla zalogowanych]
(10) David S. Landes „Bogactwo i nędza narodów”, Warszawa 2007


* Artykuł dostępny w internecie: [link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Filippo dnia Sob 14:01, 04 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 14:28, 04 Paź 2008    Temat postu:

Cytat:
Żydowski ekonomista ze szkoły austriackiej Murray Rothbard uważał, że to katolicyzm ze swoim prawem naturalnym, subiektywną-nie zależną tylko od pracy teorią wartości etc. stworzył teoretyczne podwaliny pod wolny rynek, który rozpoczął się wg niego nie wśród kalwińskich ponuraków, lecz w średniowiecznych miastach włoskich.

Trochę to dziwne, żeby o mieszkającym w Stanach ateiście pisać, że był ekonomistą "żydowskim".
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Filippo
Gość






PostWysłany: Nie 11:50, 05 Paź 2008    Temat postu:

Chodziło zapewne o to, że Rothbard był pochodzenia żydowskiego.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
cyb
Gość






PostWysłany: Nie 12:28, 05 Paź 2008    Temat postu:

Konserwatyści każdemu "wypominają" pochodzenie czy ten zwyczaj dotyczy tylko żydów? Jeśli to drugie to dlaczego?
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego Strona Główna -> JKM Media, wydarzenia Wszystkie czasy w strefie GMT - 3.5 Godziny
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin